piątek, 22 maja 2015

Rozdział 55.

Siedziałam i patrzyłam jak jedzą. Normalnie jakbym widziała niedożywione dzieci z Afryki. Uśmiechałam sie pod nosem, nawet Rex tak nie wcinał. Po krótkim czasie skończyli. Patrzyli się na mnie rozbawioną, nie wiedząc o co chodzi. Mimo ledwie opanowanego śmiechu, przemówiłam:
. Sądząc po wielu piszlakach, macie ciężką sprawę do rozwiązania - stwierdziłam nadal uśmiechając się.
- Taa... - wypóścił wietrze ze zrezyowaniem Richard.
- Mamy na karku osychopatę, który mirduję policjantów, nue zwarzając na to czy ti jest noc, wieczór, czy dzień. - powiedział nijaki Alexand Brandtner, siedzący na krześle z nogami na biurku.
- I koleś rozpływa się w powietrze - dodał Peter Höllerer.
- Kicha - powiedziałam.
- No. Sprawdzaliśmy każdy ślad, opcję, normalnie wszystko, a jak orawie go mielśmy, to tak jak mówił Peter, rozpłynął się, a go śledźliśmy - wypowiedział się znowu Richard.
- Rajusiu, ale wy macie gównianą robotę . - stwierdziłam. - A srawdzaliście, co łączy tego psychola z tymi policjantami?
- W sensie tych zamordowanych? - spytał Moser, a ja tylko przewróciłam oczami. - No to tych czterech funkcjonarjuszy łączyło ich z mordercą tylko tylę, że został przez nich aresztowany. Jednemu z nich udało się nawet przymknąć go w jednym z lepszych więzień w Berlinie.
- Najgorsze jest to, że on w każdej chwi może zaatakować, a my stoimy w miejscu - powiedział Alexander.
- Czekajcie - zaczęło mi chodzić coś po głowie - sprawdzaliście tylko tych co zamordował?
- Yyy... Tak - powiedział Peter.
- To w takim razie nie sprawdzaliście pozostałych tych, co go przymykali, bo mogę się założyć, że nie raz został zgarnięty - popatrzyłam na nich, a oni patrzyli się na mnie jak na ducha.
- Kurde, ona ma rację! - prawie krzykną Brandtner, z którym nie za bardzo się lubimy i patrzył na mnie z takim zdziwieniem i wytrzeszczonymi oczami.
- Höllerer! - krzykną Mos.
- Tak już sprawdzam - odkrzykną tamten. Okazało się, ze było jeszcze trzech człowieków, którzy założyli kajdanki temu... komuś. A konkretnie gościo miał ksywę samozwańczą Headshot, chyba najprawdopodobniej od tego, że zabijał swoje ofiary strzałem w głowę. Wniebowzięci porozsyłali patrole i poinformowali samych funkcjonarjuszy. Ja miałam satysfakcję ze swej wspaniałomyślności, a bardziej głównie z tego, że udało mi się przyciąć nosa Brandtnerowi, który sam kiedyś mnie przymkną na chwilę. Postanowiłam wygonić ich wszystkich trzech do domów, przecież oni ledwie co siedzieli, nie mówiąc już o staniu. Nie mieli za bardzo ochoty, więc to trochę wyglądało jak wyrywanie chwastu o długich, bardzo długich korzeniach. No ale ze mną się nie wygrywa i w końcu sobie poszli. Sama idąc prze park natknęłam się na Colina i zespół. Nakłonili mnie i zagraliśmy kilka utworów. Zebrało się nawet sporo ludzi z parku i ulicy, żeby nas posłuchać, więc Sama nie mogło zabraknąć. mimo irytacji, że on był zawsze tam gdzie ja wtedy w ogóle mi to nie przeszkadzało. To było takie: "jest to niech sobie będzie".
Gdy nadszedł dzień spotkania z grupą, byłam ucieszona, ale też z kolei niezbyt zadowolona z kroków, które wymyśliłam. Był to krótki fragment czegoś, jak dla mnie, ułożonego na siłę. Ale ludzie z grupy mówili, że to nie jest złe, a nawet bardzo dobre, ale i tak przystawałam na swoim. Ogólnie było dużo pomysłów i połączyliśmy je tak, aby pasowały do siebie i już mieliśmy gotowy cały układ. Jeden koleś, co oprócz tańcem zajmuję się komputerem i wszystkim co można do niego podłączyć, zanotował w kamerze każdy oddzielny fragment, żebyśmy co spotkanie mogli się uczyć i ćwiczyć.
Zmęczona wróciłam do domu. Od razu zobaczyłam Richarda siedzącego z Rex'em na kanapie, co już było dziwne, bo mu nigdy nie pozwalał przebywać na kanapie, był znudzony i zamyślony jednocześnie.
- Co, nadal nic od niejakiego Headshota - spytałam, rzucając torbę do swojego pokoju.
- Niestety masz rację - odpowiedział mi ledwie wyraźnie.
- Lepiej idź odpocząć, bo wyglądasz gorzej niż siedem nieszczęść. A poza tym, jak przyjdzie co do czego, to nie będziesz miał siły gonić Headshota i będziesz musiał prosić mnie o pomoc.


No to nabazgrałam ;-)
Czekam jak zwykle na opinie :)
Czy w ogóle to ktoś czyta ? XD

wtorek, 19 maja 2015

Rozdział 54.

Następnego dnia razem z Bellą po śniadaniu i spacerze z Rex'em poszłyśmy do niej. Przy kawie wspominałyśmy jak  razem z naszą grupą tańczyliśmy w parku. Wpadłyśmy na pomysł, abyśmy znów się spotkali, jak za dawnych dobrych czasów. Pisząc do wszystkich na czatach i tego typu rzeczach, mieliśmy się spotkać dnia następnego, gdyż nie wszyscy mogli. Więc za niedługo postanowiłam wrócić do domu, bo Bella miała się spotkać z Rob'em.
Gdy wróciłam do domu, zastałam go pustego, pomyślałam, że Richard jest na jakiejś fajnej akcji, bądź nudzi się zastanawianiem, kto mógł kogoś zabić. Stwierdziłam, że wolałabym się nudzić razem z nimi niż sama w domu. Poszłam do kuchni zrobiłam kolację. Napisałam w razie czego, że danie jest w lodówce i może podgrzać w mikrofalówce, jak ma jeszcze siły. Sama po zjedzeniu, obejrzałam ciekawy film w telewizji pod tytułem "Blitz" i poszłam spać.
Rano obudził mnie Rex głośnym szczekaniem. Nie wiedząc o co chodzi, ledwie zwlekłam się z łóżka prawie z niego spadając i poszłam za psem. Kompletnie nie spodziewałam się tego, że obudził mnie tylko po to, abym dała mu jeść. Kiedy już to zrobiłam, zobaczyłam przez w pół otwarte drzwi sypialni Richarda, który spał w ubraniu, a nawet w płaszczu bez przykrycia kołdrą. Przestałam denerwować się na Rex'a z tego powodu. Po cichu zrobiłam sobie śniadanie i je zjadłam. Zeszło mi się godzinę, bo moje ruchy były  tak powolne, że chyba wolniejsze od ślimaka. Stwierdziłam, że do spotkania z grupą jest jeszcze kupę czasu, więc popatrzyłam jakieś bzdety w internecie. Następnie ogarnęłam co potrzebne z produktów spożywczych, wzięłam swoje słuchawki nauszne i poszłam do sklepu.  W ogóle się nie śpieszyłam, spokojnie doszłam na miejsce, zrobiłam zakupy i wróciłam. Gdy byłam już z powrotem w domu okazało się, że aż za przedłużałam tą podróż i że po wypakowaniu zakupionych produktów, musiałam już wychodzić na miejsce spotkania, czyli jak zwykle, tradycyjnie w parku. Podczas drogi kontynuowałam słuchanie utworów Linkin Park. Gdy dotarłam na miejsce była połowa ludzi, a w niej moje przyjaciółki. Przywitałam się z każdym, a potem w grupie porozmawialiśmy. W tym czasie ktoś dochodził. Kiedy byli już wszyscy ustaliliśmy, że zatańczymy nasz pierwszy i ulubiony układ, a następnie muzykę. Nie tańczyliśmy tylko do jednego utworu. Gdy skończyliśmy, jedna z dziewczyn opowiedziała, że oglądała filmiki jakiejś dziewczyny, która tańczyła do Rock'owych kawałków, ktoś inny zaproponował, żebyśmy i my spróbowali. Wszyscy uważaliśmy to za ciekawy pomysł i że możemy spróbować. Umawialiśmy się, że pomyślimy nad krokami i za tydzień spotkamy się i je pokarzemy. Ale mimo tego i tak utworzyliśmy wspólnie początek układy i trochę nam się z tym zeszło, łącznie z jego ćwiczeniem. Wróciłam do domu o północy. Dom był po raz kolejny pusty. Trochę tak smutno wracać do pustego domu. Aż współczułam Richard'owi, ciekawe, czy w ogóle ma czas na odpoczynek, nie mówiąc już o jakimś posiłku.
Gdy nadszedł kolejny dzień obudziłam się w pustym domu. Nie przebierając się, bo jaki ma sens przebieranie się z dresów na dresy? Poszłam coś przekąsić. Południem spotkałam się z Bellą, Evelyn, Kaylą oraz Carly. Pospacerowałyśmy i pogadałyśmy. Pomyślałyśmy trochę o krokach do nowego układu grupy. Niestety nie wszyscy mają tak dużo czasu jak ja i musiałyśmy się rozejść. Wracając z powrotem przez moje ulubione miejsce, czyli park, spotkałam Colina z zespołem. Pogadaliśmy trochę. Opowiedziałam o pomyśle tańczeniu do Rock'owej muzyki i zaproponował, że jakby coś to możemy połączyć siły. Oni grają, my tańczymy. Spodobał mi się ten pomysł i w razie czego jesteśmy w kontakcie.
Gdy wróciłam do domu była osiemnasta. Zrobiłam obiadokolację, sama zjadłam, a resztę podzieliłam na trzy i spakowałam w opakowania plastikowe. Poszłam na komisariat do Richarda i jego zespołu. Wyglądali jak śmierć. Rzuciłam tylko: "Pewnie jesteście głodni" i rozdałam posiłki, które były jeszcze ciepłe. Rex oczywiście też coś dostał. 


No to coś napisałam... Może być nudne, ale chciałam coś spokojnego napisać. Niedługo akcja może się trochę rozwinąć. Mam jeszcze dużo pomysłów ;) 
Nadal czekam na opinie...