sobota, 8 lutego 2014

Rozdział 46.

Po miesiącu byłam już nieźle zmęczona. Ale też nikt się nke odzywał. Przez ten czas nawet pokazywali nas w różnych wiadomościach telewizyjnych, a całe występy, albo nagrznia tych najlepszych puszczali w rejonkwych stacjach muzyczngch i nie tylko. Siedząc przez tydzień na kanapie i oglądając głupie seriale, albo i nawet własne występy, powoli mnie wkurzało. W międzgczasie oglądania głupot napisał do mnie SMS'a Richard, czy bym mogła zostawić pustą chatę. Oczywiścid się zgodziłam. On też musi mieć swoje życie osobiste. Pomyślałam, że to będzje dobry czas, aby pójść  z dziewczynami na jakąś imprezę. Podzwoniłam więc do dziewczyn, które akurat się zgodziły i umówiłyśmy się do naszego ulubionego bary, gdzie zawsze jak miałam doła, to tam przychodziłam pić. Umówine byłyśmy na siedemnastą, ale ja musiałam wyjść wcześniej. Poszłam więc na spacer, do parku. Siadłam, a potem wzięłam nogi na ławkę. Zamyśliłam się. Niestety było to miejsce, gdzie pistrzelił mnie kilka razy ten wariat, więc nie łatwo było o tym zapomnieć. Kilku przechodniów przeszło tędy, ale wzrok jednego z nich od razu wyprowadził mnie z równowagi. Oczywiście był to Sam. Szedł ze swoją dziewczyną o brązowych włosach, co mnie zdziwiło, bo w dzień kiedy wylądowałam ledwie żywa w szpitalu to był z blondynką. Ale kiedy mnie zobaczył, patrzył się oczyma małego szczeniaczka, co od razu mnie wkurzyło. Potem znów poszłam się przejść i tak jakoś czas zleciał. Popatrzyłam na zegarek w telefonie, było w pół do siedemnastej, więc ruszyłam w kierunku miejsca, gdzie umówiłam się z przyjaciółkami. Zanim doszłam minęło trochę czasu. 
Mimo wszystko byłam na miejscu pierwsza. Co kilka mninut dochodziły moje kumpele. Do środka weszłyśmy razem. Tym razem w barze nie było muzyki na żywo. Poszłyśmy do blatu za którym stał dobrze znany mi barman i zamówiłyśmy coś do picia. Oczywiście nie żaden tam sok, czy wodę tylko coś mocniejszego. Idąc na parkiet przeżyłam chyba zawał, bo zobaczyłam Sama. "Nie no kurwa, to są chyba jakieś jaja" - pomyślałam. Akurat kiedy chciałam się wyluzować i o niczh nie myśleć. Postanowiłam, że tak będzie i nid będę o nim myśleć. Jednak czułam jego wzrok na sobie, co sprawiało, że chciałam po prostu wstać i pójść mu przyłożyć. Po trzech godzinach dobrej zabawy, coś przykuło moją uwagę. Jakiś facet ciągnie jak psa dziewczynę o blond włosach, która tańczyła z innym facetem. Trochę to wyglądało jak scena zazdrości. Nagle ten facet zaczą ją bić, co od razu mnie wkurzyło. Wkurzyło mnjs jeszcze to, że nikt nie podszedł i nie pomógł. Podbiegłam do niego i postukałam palcem w ramie, kiedy to akurat się ni ruszał. 
- Ej, koleś - powiedziałam do niego, a gdy ten się odwócił w moją stronę, od razu przyłożyłam w jego wstrętny ryj z pjęści, aż poleciał na stolik. Chyba się nieźle wkurzył, bo rzucił się na mnie i zaczęliśmy się bić. Ludzie przestali tańczyć i patrzyli się na nas. 
- I co, jak się teraz czujesz? Fajnie być bitym przez babę? - powiedziałam wrednie, a on rzucił się na mnie z nożem, którym nawet nie wiem skąd się tam wziął. Mimo, że robiłam uniki, zrobił mi kilka rozcięć. Podczas zmagania się z tym idiotą, przypomniała mi się sztuczka, którą nauczył mnie pan Han podczas mojego pobytu w Chinach. Chciałam sobie powspominać, ale jednak nie był na to czas. Akurat wtedy musiałam kucnąć, więc szybko wstałam i mocnym ruchem nogi wybiłam mu nóż, a potem drugą powaliłam jego. Popatrzył się na mnie złym wzrokiem, przy tym jęczał z bólu, z czego miałam satysfakcję. 
- Pożałujesz tego - powiedział i zniknął w ciemniściach. 
- Ta, jasne - wymamrotałam pod nosem. Podeszłam do tej dziewczyny, która była przygnębiona z łzami w oczach - nic ci nie jest? - spytałam. 
- Nic, ale on nie żartuję. On naprawdę się zemści w najbardziej brutalny sposób. Dla mnie zachowuję jakąś ulgę, ale dla innych to oznacza tylko śmierć. Widziałam to na własne oczy, co robił z ludźmi co zaszli mu za skórę. To było straszne. Uwierz mi.

No to w końcu jest.
Zmobilizowałam się. 
Przypominam o małych zmianach w moim blogu. Oto nowy adres do niego : 

http://fani-linkin-park-i-nie-tylko.blogspot.com/

niedziela, 2 lutego 2014

Rozdział 45.

MUZYKA
No więc kiedy przyszli inni z zespołu i wtedy też coś tam brzdękałam. O dziwo im też się podobało. Prosili, żebym jeszcze coś zagrała więc znów coś tam z pamięci wygrzebałam i grałam. Colin wspomniał im coś o tym, żebym spróbowała z nimi zagrać. Nie mieli nic przeciwko. Stwierdziłam, że chociaż spróbuję. No więc podali mi nuty, które ledwie rozumiałam, ale wiedziałam chociaż jaka to piosenka. Pokazali mi mniej więcej o co chodzi, ale i tak się bałam, że coś spapram. Gdy zaczęliśmy próbę, szło mi dobrze, co mi się wydawało się dziwne. Jakoś udało mi się uwierzyć w siebie. Nie przepuszczałam, że pójdzie tak dobrze. W ogóle nie wiedziałam, że będę jeszcze grać na gitarze. Kiedy zagraliśmy trzy kawałki, to zespół mi pogratulował. Colin powiedział, ze nie musi mnie uczyć, tylko jedynie podać wskazówki, wtedy uśmiechnęłam się tylko. 
Kiedy zbliżała się godzina występu, a właściwie jeszcze wcześniej, stanęły trzy osoby u wejścia do parku, aby wpuszczały ludzi którzy zapłacili, czyli mieli wejściówki. Powoli gromadzili się ludzie. Ja i grupa rozgrzewaliśmy się. Kiedy zbliżał się występ, zamknęli park. Gdy był już czas na wyście, ustawiliśmy się wszyscy na pozycje. Miało to wyglądać jakbyśmy się pojawili  znikąd. I tak wyglądało bo widownia była zdezorietowana. Byłam szczęśliwa, że ludzie dobrze się bawili. Było to widać po ich twarzach. No niestety w tym tłumie musiałam zobaczyć Sama i to z tą jego dziewczyną. W końcu przyszedł czas na zespół. Odstawili wcześniej zrobioną kurtynę, aby nie było widać instrumentów. Kiedy skończyliśmy tańczyć, nic nie mówiąc poszliśmy szybko ja, Lucy i Colin byliśmy już tam gdzie instrumenty to wtedy odstawili kurtynę. Patrząc na nuty, które może nie za bardzo umiałam czytać, ale jak chodziłam na lekcję, więc coś nie coś rozumiałam i skumałam, że to solówka. W tej chwili szybko pomyślałam jak kiedyś nauczyciel kazał mi zagrać taką solówkę. 
- Ja mam zagrać solówkę? Ooo nie, nie dam rady - powiedziałam i zrobiłam oczy przestraszonego szczeniaczka. 
- Dasz, dasz - powiedział Colin, który też grał na gitarze. Zaczęliśmy w końcu grać. Pot oblał mnie całą, bałam się tej solówki. W trakcie brzdękania, przypomniało mi się mniej więcej czytanie nut, w co nie mogłam uwierzyć. Kiedy przyszedł czas, aby udowodnić, że sobie poradzę, o niczym nie myślałam tylko o graniu. Cud, że ludzie nie zaczęli buczeć tylko jeszcze skakać co mnie osłupiło. Jakoś to poszło. No i tak do północy brzdękałam, jak ja to nazywałam. Szkoda tylko, że mimo, że nie patrzyłam się nigdzie indziej tylko na moje palce, nuty i gitarę, czułam na sobie wzrok Sama, co mnie wkurzało trochę, ale z czasem, do tej północy, zapomniałam o nim i wczułam się jeszcze bardziej w grze na instrumencie. Dobrze, że mogłam wypocząć w spać nie do południa tylko aż do czternastej, a w pół do piętnastej pojawił się Richard z zakupami, po pracy. Ja jeszcze byłam zaspana i prawie usypiałam przy śniadaniu, a właściwie obiadem. Richard uśmiechnął się się z tego powodu, a ja popatrzyłam na niego złym i zaspanym wzrokiem. Jakieś dwie godziny potem, poszłyśmy z moimi przyjaciółkami do szpitala, podarować pieniądze gdzie trzeba. Była to tylko połowa sumy, ale ktoś jeszcze zapłacił i jak potem się okazało w nadchodzącym tygodniu Carmen miała mieć operację.Obiecała mi, że jak będzie po wszystkim ta napisze lub zadzwoni. 
Doszło do tego, że inni też się zainteresowali się naszą "działalnością charytatywną", więc tańczyliśmy i graliśmy w różnych klubach, barach, parkach, centrach handlowych i innych miejscach, pomagając w ten sposób innym. a jeżeli zespół nie mógł to tylko tańczyliśmy, a jak nie mogliśmy tańczyć to tylko graliśmy. 


No i jest =D 
Jak się podoba...

sobota, 1 lutego 2014

Rozdział 44.

Dalsze przygotowania do tej całej akcji charytatywnej szły bardzo dobrze. Dużo roboty. Udostępniałam stronę na chyba wszystkich portalach społecznościowych, a na Facebook'u założyłam fanpage'a. W ciągu godziny było dwadzieścia polubień. Nawet zaczęłam pisać bloga, gdzie było dwadzieścia pięć obserwatorów. Pisałam tam jak idzie z przygotowaniami do tej akcji. I nawet zdjęcia na przykład komputera. Spotykaliśmy się trenować taniec. Podczas tego robili nam zdjęcia i nawet filmiki, które potem były właśnie wstawiane na portale i blog. Tak samo robił zespół Lucy i Colina podczas swoich prób. Ustaliliśmy, że za tydzień odbędzie się to wydarzenie. 
Od samego rana trwały przygotowywania. Na szczęście uzyskałam zgodę od władz, że takie wydarzenie mogę zorganizować. Wyznaczyliśmy teren gdzie będziemy tańczyć i gdzie mają stać instrumenty. Ludzie będą musieli podejść, ale nie dużo. Gdy rozkładali instrumenty i poszli po nie ja zobaczyłam gitarę. Kiedy mieszkałam jeszcze z rodzicami i w wieku od dwunastu do piętnastu lat uczyłam się gry na gitarze. Nieźle mi szło, ale się zbuntowałam i nie chciałam grać, bo finansowali mi rodzice te lekcje, a w tamtym okresie zaczynały się problemy z dogadywaniem się między nami. Więc wzięłam gitarę do ręki, oparłam się o samochód Colina, który tam stał. Próbowałam sobie przypomnieć kilka chwytów. Powoli mi się przypominało i grałam coś, ale sama nie wiem co. Kojarzyła mi się ta melodia. Nagle przyszedł właściciel gitary i samochodu, czyli Colin. 
- Ej świetnie grasz - powiedział. 
- Ee tam, to takie brzdękanie - stwierdziłam. 
- Właśnie nie. Ja próbowałem tych chwytów i dopiero po kilkunastu, kilkudziesięciu próbach załapałem i to nie do perfekcji. 
- Na serio? 
- Tak. 
- A pamiętasz może z czego jest ten urywek? 
- Tak, ale w tej chwili nie pamiętam. Od kiedy grasz? 
- Teraz nie gram. Kiedyś tak, jak byłam nastolatką. Ja zawsze uważałam, że ten chwyt to prościzna. 
- Nie, a ty już jako nastolatka do umiałaś. Szacun. 
- Dawno nie grałam . 
- Świetnie ci wychodzi. Mogę cię trochę podszkolić, jak nie wszystkie rzeczy pamiętasz. 
- Serio? Dzięki. Jeszcze się zgadamy. 
- Zagraj jakiś dłuższy urywek. 
- Ok - i zaczęłam grać, co mi przyszło do głowy. 
- O kurde, to ten trudny urywek ! - wykrzyknął. - Może zagrasz z nami? 
- Nie, nie umiem dokładnie czytać z nut. 
- Masz dobry słuch, poradzisz sobie. 
- No ok, ale na razie tylko na próbie. 
- Dobrze.


Wiem, że krótki no ale tak wyszło... 
Piszcie co o tym sądzicie...