- Jeeju, nawet jak nic nie robicie, to jesteście zmęczeni - powiedziałam.
- Robiłem papierkową robotę z ostatnich spraw. Zostałem po godzinach i to grubo po godzinach i jeszcze do tego nawet nie skończyłem, a do tego jeszcze Höllerer'a przenoszą na inny posterunek.
- Przenoszą go ? Dlaczego ? - spytałam z wielkim zdziwieniem, aż zmieniłam pozycję siedzącą na bardziej napiętą.
- Przenoszą go, bo uważają, że tutaj się marnuje. I do tego do najlepszego posterunku jaki może być.
- Jej, prędzej spodziewałabym się, że ciebie przeniosą.
- No i w związku z tym, będziemy mieli nowego partnera w zespole.
- Mam nadzieję, że mnie nie przymknie, jak niejaki Alexander Brandtner - uśmiechnęłam się wrednie.
- Nie wypominaj mi już tego, dobra ?
- Okay, ale czasem trzeba być wrednym.
- Mam też dobrą wiadomość dla ciebie.
- To znaczy ?
- Będziesz miała wolną chatę całą sobotę.
- Ooo pośpię sobie dłużej. A czemu ?
- W związku z przeniesieniem Peter'a robimy mu imprezę pożegnalną. W poniedziałek już nie przyjdzie do swojej załogi.
Akurat w sobotę tak jak postanowiłam, pospałam dłużej. Po południu poszłam do sklepu na zakupy. Kupiłam potrzebne rzeczy spożywcze oraz jakieś przekąski, bo postanowiłam zrobić wieczorem maraton filmowy. Tylko ja i telewizor. Kiedy już wieczorem zaczęłam oglądać jeden z filmów, nagle usłyszałam szybkie i natarczywe dobijanie się do drzwi. Nie mając w ogóle ochoty wstałam i podbiegłam i je otworzyłam. Do mieszkania wpadła przerażona Eva. Nie zdążyłam się spytać, co jest grane, bo zaraz odbyły się strzały. Natychmiast zamknęłam drzwi. Rozkazałam Evię, aby zeszła do piwnicy. Ja też to zrobiłam, ale najpierw wzięłam moje dwa pistolety. Razem z Evą wyszłyśmy tak jakby tylnym wyjściem, a konkretnie oknem do wrzucania drewna na opał. Udało się nam uciec jakiś kawałek, ale musieli się skapnąć i nas gonili. Dotarliśmy do ulicy sąsiedniej wsi, gdzie kiedyś mieszkałam. Ukryłyśmy się w opuszczonym domu. Trochę postrzelali, potem kazali Evie wyjść. Szybko schowałam futerały z bronią pod nogawką dresów, wcześniej przyczepionych do kostki. Wyszłam do nich zamiast Evy. Jej się to nie podobało, ale gdyby ona wyszła byłoby po niej.
- Czego od niej chcecie ?! - krzyknęłam, a jeden z nich wyszedł na czele swojej grupy bandziorów.
- Ni twój pierdolony interes ! - odkrzyknął. Zauważyłam, że wszyscy jego ludzie, to ci których sprawdzałam. - Smarkula znowu uciekła tatuśkowi ! Niech lepiej wyjdzie, bo pożałuje ! - znowu krzyknął.
- Chyba nie da rady ! - znowu się odezwałam, a dwa dryblasy ruszyli na mnie. Jeden chciał mnie kopnąć, a drugi uderzyć z pięści, ale najpierw się wygięłam, następnie schyliłam. Skosiłam jednego, kopnęłam drugiego, ale dorwały mnie trzech pozostałych. Jeden mnie złapał, a ja przylałam jego kolesiom z kopniaka. Trochę obolała na twarzy i nie tylko, walnęłam dryblasa tyłem głowy w jego zabliźnioną twarz. Efektem było to, że mnie puścił, więc go kopnęłam w brzuch z nogi, a potem w twarz z pięści. Korzystając z chwilowej niedyspozycji tych zbirów, podbiegłam do opuszczonego domu, po drodze wyjęłam broń i potem przystawiłam lufę do głowy tego szefującego, który nie miał broni. Trzymał Evę, chcąc ją uderzyć.
- Nie radzę - ostrzegłam łysą mendę. Dziwne, ale puścił ją i wściekły odszedł ze swoimi ludźmi.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No i mamy aż 60 rozdział !
Czekam na waszą opinię ! =D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz