niedziela, 12 kwietnia 2015

Rozdział 51.

- Chura! Udało się! - krzyknęłam wesoło - teraz, gdzie może być ta bomba ? - zaraz w biegu rozmyślaliśmy z panem Hanem opcje. "Hmm. Miejsce którego musi nieźle nienawidzić, gdzie jest pełno ludzi" - głośno myślałam.
- Moment! Mam! To może być komisatiat w któm go pan zamkną! - nagle krzyknęłam.
- Ruszajmy - powiedział pan Han. Trochę nam się zeszło zanim dotarliśmy. Stanęśmy przed budynkiem. Spojżałam do góry i poraził mnie blk słońca odbijający się id dużych okien. Weszliśmy do środka. Tam od razu jakiś facet poznał pana Hana i zaczą się drzeć, że dzwonił do niego, a on nie odbierał. Zaraz dowiedziałam się, że miałam rację. To tu była bomba. Zaraz Benny, bo tak miał na imię ten koleś, zaprowadził nas do pomieszczenia gdzie był ten cholerny ładunek wybuchowy. Znów stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam kto go trzyma. To był Dre. Potrząsnęłam głową i podeszłam do niego.
- Jezu, to jest szaleniec... - powiedziałam cicho pod nosem.
- Gorzej - zaraz dopowiedział pan Han. 
- Musimy coś zrobić  - pogrążyłam się, co zrobić z tym czymś na kolanach Dre'a.
- Kulki, które tam są, muszą być w miejscu, żeby bomba nie uruchomiła się, ale w razie czego to i tak trzeba uważać, bo może być jakiś chaczyk. - powiedział Benny.
- Jak zawsze - burknęłam. - Proszę pana - zwróciła się do pana Hana - niech pan powie komuś, żeby przeprowadzić dyskretną ewakuację. Wystarczy, że co najmniej ja będę trupem - powiedziałam, mając w myśli coś szalonego, jak to ja.
- Dobrze - powiedział - tylko mów mi po imieniu, bo ciągle ten pan i pan - lekko uśmiechną się do mnie i poszedł.
- Dobrze - tyko tyle udało mi się powiedzieć, bo za moment już go nie było. - Gdzieś tu może jest w pobliżu wolne jakieś pole czy coś - spytałam Benny'ego.
- Tak. Wychodzi się na nie tylnym wyjściem. Są tam takie nie użytki, mieliśmy je wykorzystać, ale jakoś za dużo roboty.
- Duże? Znaczy, czy jest dostatecznie długie, żeby nic nie dotknęła detonacja.
- Jak odejdzie się kilka mil, to nic nikomu się nie stanie.
- To dobrze. Obejżmy to ustrojstwo czy nie ma jakiegoś chaczyka. 
- Co ty kombinujesz? 
- Lepiej, żebyś nie wiedział - rzuciłam gdy nagle zauwarzyłam dobrze ukryty kabelek. Powiedziałam, żeby delikatnie odczepili to od Dre'a i przyczepili do mnie, a zaraz po tym, aby podali mi to tykające pudełko. Powiedziałam "Muszę to z tąd wynieść", zaś wszyscy pytali się "Jesteś pewna?", ja odwiedziałam "tak". Chociarz pewności do tego nie miałam. Wszyscy dodawali mi otuchy w słowach typu " Dasz radę", "Wierzymy w ciebie" jednak miała trochę inne wrażenie.. Była na piętrze, więc musiałam zejść. Stawiałam powoli jak mogłam krok. Na dole było duło procowników, którzy patrzyli na mnie wzrokiem... Nadziei? Zaufania? Nie wiem, nie za bardzo się na tym koncentrowałam. Schodziłam gdzieś dwadzieścia minut, a dojście do tylnych drzwi, chyba z pół godziny. Kiedy już dotarłam do tego tylnego wyjścia, musiałam pokonać trzy schody. Udało się. Potem bardzo powoli oddalałam się od tego miejsca. Nie widziałam tego, ale słyszałam, bo ludzie którzy się zbiegli się partrzyć, było ich coraz mniej słychać. I oczywiście jeszcze telewizja obserwowała mnie z helikopta. To było dziwne uczycie. Poczułam się jak w jakimś filmie akcji. Gdy doszłam do pewnego momentu, delikadnie kucnęłam i położyłam na ziemi pudełko. Nie wiem jakim cudem ja jeszcze żyję. Delikatnie odczepiłam kabelek. Jednak i tak coś zruszyłam. Zegar zaczą tykać. Miałam minutę, nie całą minutę do ucieczki. Biegłam ile sił w nogach. Nawet nie wiedziałam, że jestem tak daleko od tego budynku. Nastąpił wynuch. Nie uciekłam za daleko, bo mnie odżuciło. Nieźle się potłukłam. Szczególnie prawy bark i prawa strona od biodra do kolana. Wstając lekko utykałam. Hmm... W tam tym momencie przypomniałam sobie piosenkę zespołu, którego kiedyś słuchałam częściej, i nawet byłam fanką, ale z powodu różnych sytuacji raczej nie za bardzo miałam głowę to słuchania jakiejkolwiek muzyki. O ile się nie mylę był to tytuł "We Made It" zespołu Linkin Park. Byłam ogłuszona i nie słyszałam kto co do mnie mówi, tyko nadal bujałam w obłokach. Dawałam znak, że nie słyszę. Po dłuższym czasie usłyszałam burzę głosów, Hana, Dre'a nawet dziennikarzy jakiś, co stąpali za mną. 

-----------------------------------------------------------------------------

Pora wskrzesić tego bloga, strasznie go zaniedbałam. Mam nadzieję, że ktoś jednak o nim pamięta ;) 
Za jakiekolwiek, nawet najgłópsze błędy przepraszam. Uzasadniam to tym, że pisałam szybko i na dodatek na tablecie, gdzie on czasami nie chce działać jak ja chce XD
Czekam na opinie :-) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz