niedziela, 29 stycznia 2017

Rozdział 85.

     Gdy otworzyłam oczy znajdowałam się w ciemnym obskurnym, gdzie była pleśń, czuć było stęchliznę i wilgoć, a gdzieniegdzie kapała i stała woda. Jeszcze szczurów i karaluchów brakowało. Chociaż, kto wie, może się gdzieś ukrywają. Dopiero po rozmyśleniach o tym pomieszczeniu i szczurach, ogarnęłam, że tym czymś, co imitowało jakiekolwiek pomieszczenie, były inne dziewczyny, również Bella. Moja przyjaciółka aby gdy zauważyła, że jestem przytomna od razu się przysunęła do mnie, bo była całkiem niedaleko. 
     - Jak to dobrze, że się ocknęłaś. - powiedziała moja przyjaciółka. - Byli niedawno tu ci, co nas porwali i mówili, że jak się ockniesz, to zaczną cie przesłuchiwać, czy coś. Chciałam ci to powiedzieć zanim przyjdą po ciebie.
     - Dobra. Dobrze, że mi o tym powiedziałaś. Masz tu telefon. Jakby coś to się nie znamy. Przy najbliższej okazji znowu spróbuję uciec i wam wszystkim pomóc. Tylko nie tak jak ostatnio...
     No i przyszli po mnie.
    Zabrali do pomieszczenia, również obskurnego. Jedynie woda nie stała, było lepiej oświetlone, a na środku, na przeciwko drzwi, którymi mnie wprowadzono, stało biurko. Przy owym biurku siedział sobie facet w garniaku, mający założone nogi na krawędzi mebla. Jednak widząc, ze mnie wprowadzają, zdjął je. Jego pachołki pchnęły mnie w jego kierunku. 
     - Ooo, widzę, że się obudziłaś. Noo! To mamy do pogadania. Od dłuższego czasu deptałaś nam po piętach i ja chcę, ba! nawet muszę, wiedzieć dlaczego. - powiedział powoli, ciągiem. W trakcie wymawiania swoich słów, gestem ręki kazał swoim pachołkom posadzić mnie na krześle. oczywiście z mojej strony usłyszał jedynie ciszę. - Widzę, że mało rozmowna jesteś. Więc spytam jeszcze raz, dlaczego węszysz?! - po raz kolejny usłyszał z mojej strony ciszę. Zobaczył tylko moją groźną minę. Tamten zaś jakby zagotował się ze wściekłości. -  Gadaj! Dlaczego węszysz! I dla kogo! - nie usłyszał ode mnie odpowiedzi. Wstał, pokierował się do wyjścia, rzucając ostatnie słowa do swoich ludzi. - Wiecie co robić. Postarajcie się, by coś powiedziała. Musze wiedzieć, czy coś nie siedzi mi na ogonie.
     Nie wiedziałam, co będzie dalej, ale szybko się przekonałam. Tamci dwaj wzięli mnie mocna za nadgarstki, że chyba aż krew mi nie dochodziła, zakuli w grube, szerokie kajdany i pociągnęli przyczepiony do nich łańcuch do góry tak, że praktycznie wisiałam. Ból przeszedł mi od nadgarstek aż po całej długości rąk. No i zaczęli swoje przesłuchanie. Gdy oni pytali, a ja im nie odpowiedziałam, dostawałam cios. Najpierw były lekkie, ale z czasem stawały się mocniejsze. Wkrótce na pięści założyli kastety, a ostatecznie pięści zmienili na kij baseballowy. Zmiany dokonywali, gdy nie odpowiadałam na pytanie, które cały czas się powtarzało. Z racji tego, że milczałam działo się to szybciej, co skutkowało ty, że byłam mocno poobijana i wynieśli mnie stamtąd bezwładną, półprzytomną, ciągnąc moje ciało po posadzce, jakbym była jakimś przedmiotem. Ostatecznie wróciłam do pomieszczenie w którym byłam na samym początku, po odzyskaniu świadomości i gdzie była Bella, którą zobaczyłam, a potem zamknęłam na dłużej oczy.
     Otworzyłam oczy. jakoś czułam się trochę lepiej niż ostatnim razem, kiedy byłam przytomna. Wszystko mnie bolało za każdym razem, gdy chciałam się poruszyć. nawet ruch jednego palca u dłoni wywoływał ogromy ból. Z czasem gdy się więcej poruszałam, jakoś ból mimo że był, nie przeszkadzał mi aż tak, starałam się go po prostu ignorować. Zauważyłam, że miałam zmienione ubrania, z brudnych i zakrwawionych, na odrobinę czystsze. Z moich zamyśleń wyrwała mnie moja przyjaciółka. 
     - Jak się czujesz? - spytała z przejęciem Bella.
   - Obolała. Coś ważnego mnie ominęło? - odpowiedziałam i od razu spytałam z chrypą i niemocą w głosie. 
     - Za dwa dni mają nas stąd wywieść. 
     - Co? Gdzie?
     - Nikt nic nie wie. Wiadomo tylko tyle, że dojdzie do jakiejś transakcji. Znaczy sprzedadzą któreś dziewczyny. 
     - Jezu, dobra, yyy, masz ten mój telefon?
     - Tak, spokojnie. Nikt się nie skapną, że się znamy i że mam ten telefon.
   - Dobra jak będziemy gdzieś tam jechać, to w zamieszaniu mi go dasz. Nie wiadomo, co jeszcze ze mną będą robić. 
     - Spokojnie z tego co słyszałam, to byłaś na tyle długo nieprzytomna, że teraz nie mają czasu na ciebie i spróbują sprzedać też i ciebie. Cały czas są myśli, że nawet jak się ockniesz, to nie będziesz miała krzty sił, żeby coś zrobić.
     - A to skurwysyny... jeszcze się zdziwią.
     - Co zamierzasz?
   - Muszę im jakoś zwiać, przynajmniej znowu spróbować i wyciągnąć ciebie i resztę tych biednych dziewczyn.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz