czwartek, 2 kwietnia 2020

Co dalej będzie z tym opowiadaniem?

Nie wiem czy jeszcze ktoś tu zagląda, ale mimo wszystko chcę, aby taki wpis pojawił się na tym blogu opowiadaniowym, który już dawno planowałam. 

Dziś w nocy moja głowa produkowała mnóstwo myśli, między innymi właśnie o tym blogu i wspominała jak to się zaczęło, jaki to był fajny czas, jak odważyłam się coś swojego opublikować, jak z czasem moje pisanie się polepszało, jak to mogłam dać upust swojej wyobraźni. Po prostu to był bardzo miły czas tworząc ten wybryk mojej wyobraźni. 

Zaczynając pisać to opowiadanie byłam jeszcze właściwie dzieckiem. Jak kiedyś z ciekawości weszłam na pierwsze rozdziały to trochę się śmiałam w jaki sposób to było napisane i że teraz napisałabym to inaczej. Jednocześnie w głowie "wyświetlały" mi się wspomnienia, jaką frajdę miałam, tworząc to. Miałam ochotę ciągnąć to i ciągnąć, ale zdałam sobie sprawę, że już nie ma co ruszać tego wszystkiego. Miałam jeszcze mnóstwo pomysłów na to opowiadanie, ale zwyczajnie trzeba odpuścić. Po prostu to jest już za długa ilość czasu między początkiem tej historii, a ostatnio opublikowanym rozdziałem i gdybym teraz znowu zaczęła coś pisać. Jak już wspominałam, napisałabym to od początku po nowo-mojemu, żeby to było lepsze, ale nie chce tego robić. Nie miałoby to sensu. Chce to zostawić w oryginalne formie. Zamiast kontynuować ten kawał historii i bloga, i mojego życia, wolę wziąć się za pisanie czegoś nowego. 

Chciałam, aby to opowiadanie było takim pamiętnikiem jak na różnych odstępach czasu pisałam. Żeby to było najdłuższe COŚ jakie kiedykolwiek stworzyłam, które było by czymś takim pisanym przez lata. Jednak moje perypetie pisania się zmieniły, i po takim czasie nie byłyby tak samo, nie byłoby takiego samego vibe'u. Kurde, nie mogę się wysłowić, żeby najdokładniej opisać o co mi chodzi 😅.

Tak więc ten kawałek historii trzeba oficjalnie zamknąć. Zaczynając coś od początku chciałabym spróbować na Wattpadzie, ale możliwe, że będzie i blog z jakimś opowiadaniem. Jedną historię mam napisaną w wersji DEMO, druga siedzi w mojej głowie, bo nie wiem jak zacząć, mam pomysł, ale mam trochę ubytek fabularny w pierwszej części i muszę znaleźć inspirację, żeby ją rozwinąć, tak żeby pasowała do mojego pomysłu. Nie wiem kiedy nastąpi moje pisanie, bo zanim ja się za coś wezmę, to trochę trwa, patrząc na to, że dużo historii pierwszego opowiadania napisałam jeszcze w czasie chodzenia do szkoły, tak około trzy/cztery lata (plus dwa lata, kiedy odpoczywa sobie na mojej półce) i leży  ani nie kontynuowana, ani nie publikowana. 

Tymczasem nadal jestem na swoim pierwszym blogu, na mojej stronie na Facebooku, czy na Instagramie. Jeżeli ktoś tu jeszcze czasem zagląda, to zapraszam tam, przez kawał czasu trochę chyba się pozmieniało i można zobaczyć, co ja tam robię. Tak więc, ja się żegnam, na tym blogu, z tym blogiem i tak ogólnie, mam nadzieje, że z niektórymi z was zobaczę się na innych moich rzeczach. 

CZEŚĆ!





czwartek, 24 sierpnia 2017

Rozdział 95.

     - Dobra ! - krzyknęłam tak, aby wszyscy w pomieszczeniu mnie usłyszeli, zwrócili uwagę i słuchali. Z tego co udało mi się dowiedzieć, to ta Camilla była spokojną, miłą osobą. No, dopóki rodzinka jej nie załatwiła. Wszystko zaczęło się od tego, że jej siostra zaczęła napierdzielać na nią do ich rodziców, że Camilla spotyka się w jakimś podejrzanym towarzystwie, że bierze narkotyki, puszcza się. To wszystko były kłamstwa. Według opinii ludzi Julia, znaczy ta siostra, była samolubna, i czerpała korzyści ze wszystkiego, z czego mogła. Można więc przypuszczać, że miała w tym swój cel. Z najnowszych wpisów wynika, że Julia znowu doniosła, że Camilla codziennie sypia z innym facetem dla kasy i narkotyków. Ojciec był na nią najbardziej cięty, więc zwyzywał ją od najgorszych, matka się przyłączyła, a Julia śmiała się i cieszyła, że będzie mogła wykorzystywać swoich rodziców. Camilla wiedziała, że jej siostra jest pazerna na kasę, samolubna i w ogóle zadufana w sobie. Wtedy ogółem Camilla nie wytrzymała i rzuciła się na swojego ojce. Z racji tego, że dwie pozostałe osoby to widziały, zamachnęła się i na matkę, a na końcu, wręcz z uśmiechem na ustach, załatwiła siostrę, która była zaskoczona, przerażona, ze łzami w oczach. A mnie zaskoczyło to, że Camilla opisała to wszystko na stronie, gdzie pojawiało się coraz więcej osób.
     - Jeezuu. Skąd udało ci się znaleźć tyle informacji? Przecież my tyle szukaliśmy i nic nie znaleźliśmy. A ty posiedziałaś parę godzin i masz tyle informacje. - odezwał się jeden z kolegów Richarda, Alexander Brandtner.
     - Widzisz, bo ja żyję w erze internetu, telefonów i innego gówna, a wy już jesteście starzy. - powiedziałam z sarkazmem.
     - Może i tak. - rzekł również z sarkazmem Alexander.
     - Mniejsza z tym. Teraz trzeba ogarnąć, kogo teraz Camilla będzie chciała kropnąć Teraz nie wiadomo co siedzi tej dziewczynie w głowie.
     Policjanci kontynuowali rozmowę między sobą, a ja powróciłam do swojego pałacu myśli. Moim zamysłem było poszukać jeszcze jakiejś osoby, która naraziłaby się Camilli.
     - Przeczytałam jeszcze raz niektóre posty umieszczone na jej blogu. Wcześniej zapisałam sobie na kartce te z najważniejszymi treściami. Udało mi się doczytać, że pisze jeszcze o jakiejś osobie. Nie pisze kto to, ale ta osoba była dla niej ważna, jednak coś poszło nie tak i ta osoba zraniła Camillę. Postanowiłam poszperać w jej znajomych na Facebook'u. Szukałam kogoś o wyglądzie opisanym na blogu. Niestety moje poszukiwania nie przyniosły rezultatów. Przyszło mi na myśl, żeby z tego opisu spróbować narysować twarz tego kogoś, przeskanować i puścić przez policyjną wyszukiwarkę, z nadzieją, że coś wyjdzie.
     Z moim rysowaniem nie poszło tak szybko. Po kilku próbach w końcu mi się udało. Policyjna wyszukiwarka znalazła chłopaka o imieniu Timo. W policyjnych dokumentach widniał jako drobny złodziej, który zakłóca ciszę nocną. Jeżeli Camilla się z nim zadawała, to mógł jej coś zrobić, jako młodociany przestępca. 
     - Mam coś! - znowu nagle krzyknęłam, a jeden z policjantów nawet lekko się przestraszył. - Camilla zadawała się z jakimś kolesiem, który nazywał się Timo. To drobny złodziejaszek, ale skoro już ma problemy z prawem, to i mógł coś zrobić dziewczynie. Niekoniecznie pobić, czy coś, tylko jakoś zranić, powiedzmy psychicznie. 
     - Czyli... To jego może będzie chciała zabić. - rzekł Richard w lekkim zamyśleniu. - Daj jego adres, trzeba szybko tam jechać, zanim będzie za późno.
     Dałam przyjacielowi karteczkę z adresem, a tam zabrał swoich dwóch kolegów i pojechali. Ja postanowiłam zostać, bo to raczej nie była spektakularna akcja, czy coś.
     Ostatecznie Camillę złapano, przesłuchano w obecności psychologa, a następnie trafiła do szpitala psychiatrycznego, bo jak pani psycholog stwierdziła, dziewczyna doznała urazu psychicznego przez własną rodzinę.
     Był wieczór, więc po podziękowaniach (niepotrzebnych z resztą), Richarda, wróciłam do domu. 


Podobny obraz

Mój pierwszy blog - Agnes Blog
Mój Instagram - agnes.1998
Mój Facebook - Agnes Art

To jest ostatni z trzech rozdziałów, które przygotowałam, ale już planuje następne, i mam nadzieje, że coś niedługo znowu opublikuje ☺.

czwartek, 10 sierpnia 2017

Rozdział 94.

    Siedziałam leżąc na jednym z foteli w biurze Richarda. Czytałam wszystko to, co dotyczyło Camilli. Ostatnimi czasy była bardzo dużo razy u swojego psychologa. Według sprawozdań była naładowana złymi emocjami tuż przed popełnieniem zabójstw. Nawet ze swoim lekarzem rozmawiała, poniekąd, o zabijaniu. Lekarz odebrał to jako majaczenie lub coś podobnego. Nie brał jej słów na poważnie. 
     Tyle czasu wytrzymała żyjąc w pogardzie ze strony rodziny i dlatego zachodziłam w zamysły co takiego musiało się stać, że dopuściła zbrodni. Musiało się coś wydarzyć, coś, co ją do tego popchnęło. Ktoś przekroczył granice, a Camilla nie wytrzymała. Postanowiłam przejrzeć bardziej dokładnie jej życiorys i i zobaczyć życiorysy jej bliskich.
     Na tablicy korkowej rozwiesiłam zdjęcia twarzy Camilli i jej nieżyjącej matki, siostry i ojca. Przypięłam zdjęcia tych osób od najstarszej do najmłodszej. Pod każdym zdjęciem umieszczałam informacje o danej osobie, które pisałam na kartkach w skrócie i przypinałam pod zdjęciem.
     Ojciec, Franz Scharf, ceniony i wpływowy adwokat. Według opinii ludzi z nim pracujących, był to spokojny człowiek, dla rodziny była najlepszym ojcem i mężem, a pracę wykonywał w stuprocentowej skuteczności. Każdy, kogo bronił, nie wszedł za kratki.
     Matka, Ingrid Scharf, wykształcona na najwyższym uniwersytecie w mieście. Zeznania po zabójstwie mówią, że była to osoba pełna miłości dla swojej rodziny, miała szacunek do innych ludzi. Dobrze wykonywała swoją pracę.
     Siostra, Julia Scharf, uczennica najlepszego liceum. Młodsza od Camilli. Oczko w głowie rodziców. Dużo osób stwierdziło podczas śledztwa, że była rozpieszczona i samolubna. Nie miała przyjaciół, tylko grupkę nic nieznaczących znajomych. Nie lubiła siostry. 
     Przez chwilę stałam i patrzyłam się na po części zapełnioną tablicę. Teraz chciałam przypisać im jakieś ważne wydarzenie. Skupiłam się. Nawet nie zauważyłam kiedy wrócili Richard ze swoimi kumplami. W sumie, to nie wiedziałam, kiedy wyszli.
     - Ty tutaj? - zapytał, wyrywając mnie z myśli, któryś z mężczyzn.
     - Taa, a co? - odpowiedziałam, nadal myśląc o sprawie.
     - Masz coś? - tym razem zza ściany moich myśli usłyszałam Richarda. 
     - Nie, na razie tylko zbieram fakty. Przeanalizuje to wszystko co macie, a potem najwyżej poszukam w internecie. 
     Nadal bardziej skoncentrowałam się nad tym, co robię, więc nie słyszałam czy coś powiedział jeszcze do mnie. Odwrócił się do swoich zajęć, wiedząc, że zemną raczej nie pogada. 
     Bardziej interesowały mnie sprawy rodzinne. Przecież to była rodzina. Coś musiał się między nimi stać, że Camilla postanowiła zrobić taki krok i wszystkich zabić. Miałam problem, bo rodzina Scharf była wzorowa. Żadnych interwencji ze strony opieki społecznej, czy coś takiego. Musiałam wejść na internet. Postanowiłam przejżeć znajomych Camilli. Miałam nadzieję, ze coś znajdę. Tradycyjnie, jak każdy, miała Facebook'a. jej znajomymi byli głównie osoby z klasy. Miała ich, bo miała, ale żadnych konkretnych kontaktów. W toku bezskutecznych poszukiwań w końcu udało mi się trafić na coś pożytecznego. Odkryłam, że Camilla prowadziła blog. No to miałam lekturę. Miałam też i szczęście. Dziewczyna napisała tam wszystko, co było potrzebne. Na początku pisała zwykłe teksty, że była tu, widziała tamto. Z czasem zaczęła coraz częściej narzekać na to, co działo się w jej domu. Najpierw została poniżona, potem nękana psychicznie, dochodziło też do rękoczynów i groźniejszych pobić. Skoro były pobicia, musiały być dokumenty ze szpitala. Zamierzałam to potem sprawdzić. Gdy doszłam do  najnowszych wpisów to nieźle się zdziwiłam. 

Lost In Thought GIF - Memories Daydream Thinking GIFs

środa, 2 sierpnia 2017

Rozdział 93.

     Siedziałam sobie na kanapie w piżamie, w której skład wchodziły stare, czarne, zakończone gumką w nogawce dresy i stara koszulka na grubych ramiączkach. Nic mi się nie chciało, więc spokojnie piłam kawę i skakałam po kanałach w telewizorze. Ostatnimi czasy niektóre dni właśnie tak wyglądały. Spowodowane to było tym, że te cholerne rany postrzałowe się odzywały, mimo, że już dawno się zabliźniły. Lekarz owszem, poinformował mnie o tym, iż mogę odczuwać ból, nawet lekki, po zagojeniu się, bo rany były na tyle głębokie, że mimo ich zabliźnienia, w środku mogą być nie do końca pozbierane.
     Zostawiłam na kanale, gdzie były wiadomości. Posłuchałam parę politycznych pierdoł i nie wiedząc kiedy zasnęłam. Przebudziło mnie mocne i głośne wejście Richarda do domu. Nawet Rex się go przestraszył idąc za nim. Poszedł znerwowanym krokiem do kuchni, ja tylko powędrowałam za nim wzrokiem. Wziął z lodówki sok, nalał do szklanki i jakby mnie nie widząc pił i intensywnie nad czymś myślał. Popatrzyłam chwilę na niego, a on nadal był w swoich myślach i mnie nie widział. 
     - Jeeejuu, co się stało? - spytałam po dłuższej przerwie. Popatrzyłam się na niego, a ten zareagował po jakimś czasie, jakby wyrwany z hipnozy.
     - Co ? - spytał zdezorientowany. - A mamy teraz taką sprawę, że mnie do tej pory nosi. Powiedz, jak można zabić całą swoją rodzinę, policjanta, grozić jego rodzinie i nadal być na wolności? 
     - Hę? Jest ktoś taki? Nieźle musi mieć zrytą psychę. 
     - No widzisz, jest. I ta szuja jeszcze chodzi na wolności. Nawet bezczelnie pojawia się w miejscach, gdzie są kamery i tam gdzie obserwujemy, Tylko szmata zawsze znika. Jak duch!
     Mój przyjaciel był tak wkurzony, że gadał słowa, które mu ślina przyniosła. Aż nie byłam pewna, czy bezpiecznie mogę się odezwać, ale jednak zaryzykowałam. 
     - W takim razie pewnie to kobieta. Zabiła rodzinę, bo pewnie ich za coś winiła, a policjanta, za co?
     - Policjanta dlatego, że wykonywał swoją pracę. Włamała się do jego domu, zabiła i jeszcze groziła jego rodzinie, że jak powiedzą, kto to zrobił, to ich czeka ten sam los. 
     - Serio ma zrytą psychę.I teraz pewnie znowu planuje coś grubego. 
     - Tak. Nie wiemy co, i to mnie denerwuje.
     - Spokojnie, trzeba pomyśleć.
     - Wiesz ile my już myśleliśmy? Ta cholera może w każdej chwili kogoś załatwić. 
     - Ale ja jeszcze nie myślałam. Będziesz jeszcze jechał do biura dzisiaj?
     - Tak, dalej będziemy główkować.
     - No, to pojadę z tobą. Zrobię coś pożytecznego w końcu.
     - Nie wiem, czy powinnaś. Jeszcze się zdenerwujesz tak jak ja i ci się rany odezwą. 
     - One odzywają się kiedy chcą, więc no.
     Wkrótce pojechaliśmy, mimo, że Richard krzywo na to patrzył. 
     Będąc na miejscu, zaczęłam ogarniać sprawę tej kobiety.
     Była młoda, miała dwadzieścia trzy lata. Po studiach medycyny. W gruncie rzeczy powinna być lekarzem, ale ktoś jej nie dopuścił na egzaminach. Doczytałam się również, że potajemnie przed rodzicami, uczestniczyła w sesjach u psychologa. Została tam wysłana przez szkolną pedagog, która odkryła, że była źle traktowana w domu. Z racji tego, że Camilla, bo tak miała na imię dwudziesto trzy latka, nie miała oparcia w rodzinie i nie zgodziłaby się na wszystko, co jest z nią wspólnego, zgodziła się pójść do psychologa z inicjatywy pedagog szkolnej, w której miała oparcie. Miała czternaście lat. Niedawno zabiła swoją matkę, ojca i siostrę, którzy, jak pisano w aktach, znęcali się psychicznie, a nawet fizycznie na Camilli, która nie miała pojęcia dlaczego. Dodatkowo zabiła policjanta pod wpływem impulsu. Była poszukiwana po potrójnym zabójstwie i chciała nie wpaść w ręce policji. Jak każdy zabójca. Tylko chciała mordować dalej. Ale dlaczego? Tego chciałam się dowiedzieć, by pomóc przyjacielowi rozwiązać tę sprawę i złapać Camillę. 

---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Witam!
W końcu powracam z czymś nowym na tym blogu, znowu po bardzo długim czasie. Mam napisane już trzy rozdziały połączone ze sobą tematem, a ten powyższy już dawno, a dokładnie w czerwcu chciałam opublikować, ale nie chciałam tego robić, wpierw chciałam, żeby wszystkie trzy były gotowe, i opublikować w jakiś umiarkowanych odstępach czasu. No ale zanim ja się za coś wezmę, to no...
Mam nadzieje, że rozdział ten się w miarę podobał, może nawet zaciekawił, a tymczasem zapraszam na mojego PIERWSZEGO bloga, oraz na INSTAGRAMA 😉

niedziela, 12 marca 2017

Rozdział 92.

     Źle się czułam. Mimo, że wyszłam ze szpitala, bo przecież już było wszystko w porządku, to jednak rany po postrzałach dawały się we znaki. Lekarz zaznaczył, gdy opuszczałam szpital, że może tak być, ponieważ nie było to zwykłe draśnięcie. Dlatego nie tylko tego dnia źle się czułam, lecz zdarzało się to parę razy. Ból czasami potrafił dokuczać mi nawet codziennie. Z czasem, to nawet się przyzwyczaiłam i nie zwracałam na niego uwagi, chyba że był bardzo mocny. 
     Nie mogłam znaleźć sonie miejsca. Każdy zabraniał mi się ruszać, cokolwiek robić. Nawet Bella powiedziała abym oszczędzała się, gdy idę na zwykły spacer. Chodziłam po domu w tą i z powrotem. Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Poza tym siedzenie zaczęło mnie denerwować. Wystarczający i wysiedziałam się i wyleżałam w szpitalu.
     Po południu wybrałam się z przyjaciółką na spacer, gdzie chodziłyśmy. Długo nie spacerowałyśmy, bo przecież nie pozwalała mi za długo chodzić, ale mimo to, kiedy mieliśmy wychodzić, jakoś źle się poczułam, tak jakby słabo. Nigdy takie coś mi się nie wydarzyło. Gdyby nie Bella, byłabym na ziemi. Pomogła mi stać, dopóki nie zrobiło mi się lepiej. Wtedy obie zauważyłyśmy moje dawne przyjaciółki, Kaylę, Evelyn i Carly. Naszą przyjaźń uważałam za zakończoną w momencie, kiedy to mnie oskarżyły o to, co stało się Belli, mimo, że nie było wiadomo o co chodzi dokładnie. Moja przyjaciółka wiedząc o zaistniałej sytuacji, popatrzyła się na mnie, czy może do nich podejść. Oczywiście ja nic nie mogłam jej zabronić, więc podeszła do dziewczyn. Nadal trochę źle się czułam, ale według mnie to nie było ważne. Bella opowiedziała im pokrótce, co się wydarzyło z jej udziałem, i w ogóle o co chodziło, bowiem było to ich pierwsze spotkanie po tej całej akcji z handlarzami. Jak się od niej dowiedziałam, było im głupio za ich zachowanie wobec mnie, oraz to, że nie miały odwagi ze mną porozmawiać, przeprosić. Ogólnie nigdy więcej nie miałam z nimi kontaktu. Nawet nie chciałam.

•  •  •

     Czasami łapały mnie jakieś bóle nie bóle, ale na szczęście od jakiegoś czasu przestały mi już dokuczać. Spokojnie, pewna siebie, mogłam robić to co chce, chociaż nadal mi mówiono i powtarzano, bym się oszczędzała.
     Postanowiłam się wybrać do Richarda na posterunek, tak po prostu. Może mają coś ciekawego do roboty? Musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie oszaleć z nudów. Nawet nie miałam czego rysować.
     w zamierzone miejsce trafiłam całkiem szybko. Na korytarzach posterunku raz po raz witałam się z jakimś policjantem, którego znałam, czy kiedyś miałam do czynienia. Wchodząc do pomieszczenia, w którym pracował mój przyjaciel ze swoimi kumplami. Zauważyłam zdziwienie w minie Richarda, gdy tylko zobaczył mnie w progu. 
     - Ty tutaj? - spytał zdziwiony. - Nie powinnaś być w domu i odpoczywać?
     - Proszę cię, chcesz żebym tam umarła? Z nudów? - odpowiedziałam, a dopóki nie dopowiedziałam drugiej części swojej wypowiedzi w minie Richarda zawitał niepokój. 
     - Ja nie wiem, jak ty w przyszłości będziesz wytrzymywać, siedząc w domu, gdy będziesz już stara. - powiedział już mniej poważnym tonem Moser. 
     - Hah, o ile dożyję tej starości. - zażartowałam, a ten popatrzył się na mnie wzrokiem typu "Are you fucking kidding me?". Pokręciłam głową i skierowałam się do legowiska Rex'a, gdzie miałam zwyczaj siadać,a  przy okazji głaskać psa, któremu i jedna i druga wykonywana przeze mnie czynność nie przeszkadzała. 

niedziela, 5 marca 2017

Rozdział 91.

     Przychodziłam do tamtych dzieci, aby tylko mogłam. Mimo, że miałam dużo wolnego czasu, lekarz nie pozwalał mi za dużo chodzić i dłużej być poza salę w której leżałam. 
     Z dzieciakami, które były znośna, jak dla mnie, co nie przepadam za dziećmi, rysowaliśmy, tańczyliśmy, układaliśmy klocki w duże budowle, czy nawet graliśmy na dziecięcych instrumentach.
     Ten czas, w którym przesiadywałam w swojej sali, próbowałam zabić w różne sposoby. Coś obejrzałam w telewizji czy na laptopie, gdzie również przeglądałam różne strony. Ku mojemu zaskoczeniu był tam nawet artykuł o mnie i o tej całej sprawie z handlarzami. Nie czytałam go jednak, bo stwierdziłam, że jak napisali coś niezgodnego z prawdą, to wolę się nie denerwować. Ale, gdy nie było co patrzeć w sprzęcie elektronicznym, postanowiłam wrócić do dawnej pasji. Patrząc na to, co rysowałam dla tych dzieci, stwierdziłam, że warto spróbować do tego wrócić.
     
•  •  •

     - Przyniosłaś to o co prosiłam? - spytałam Belli, która przyszła do mnie w odwiedziny.
     - Tak, tak. Spokojnie. - powiedziała moja przyjaciółka, podając mi niewielką reklamówkę. 
     - Jeejuu, dziękuję. W końcu porobię coś pożytecznego. - rzekłam, widząc czyste kartki papieru i ołówki.
     - Widzę, że wróciła dawna Agnes. - rzuciła uśmiechnięta na mój widok Bella.
     - To znaczy? - spytałam, nie do końca wiedziałam o co jej chodzi.
     - No o to, że kiedyś, jak zobaczyłaś, czy miałaś kartkę papieru i chociażby jeden ołówek, to się cieszyłaś jak dziecko. - zaczęła wspominać. 
     - Aha, o to. W gruncie rzeczy, byłam dzieckiem. Miałam może z osiem lat, jak zaczęłam rysować.
     - Hmm, może i tak, ale powoli zaczynałaś to traktować poważnie, to już dzieckiem nie byłaś.
     - Aa, może i tak. Nie pamiętam już, niestety. Ale się pozmieniało, nie?
     - Noo. Ale gdyby nie te zmiany, to byś nie wyciągnęła mnie z rąk tych handlarzy.
     - Nie, no bez przesady. Może jednak bym ci jakoś pomogła.
     - Nie, wiem, ale mimo wszystko, cieszę się, kim teraz jesteś. Mimo, ze brakuje mi czasami tej miłej, wrażliwej Agnes.
     - To ja byłam kiedyś wrażliwa. Aż tak się zmieniłam?
     - Nie skądże. Byłaś twarda babka, a teraz jesteś tak odrobinę twardsza.
     - A. Okay.


•  •  •

     Próbowałam rysować rzeczy codziennego użytku, tak na początek, dla przypomnienia. Za jakiś czas rysowałam swoją salę z różnych perspektyw. Potem zaczęłam rysować twarze dzieci, gdy byłam u nich i te co udało mi się zapamiętać. Mój pobyt w szpitalu był na tyle długi, że narysowałam również widoki z okna, z różnych perspektyw.
     Będąc u dzieci i rysując jedno z nich, rodzice jednej dziewczynki zobaczyli co robię i poprosili mnie o portret swojej córki. Zgodziłam się. Gdy skończyłam, spodobał się. inni to zauważyli i też chcieli portrety swoich dzieci. Również się zgodziłam. Przecież niektóre dzieci były bardzo chore. Większości zostało raczej niewiele czasu. Warto, aby rodzice mieli coś takiego, aby o nim pamiętać.


•  •  •

     W końcu stamtąd wychodziłam. Byłam szczęśliwa. pożegnałam dzieci, lekarzy i pielęgniarki, które musiały się ze mną użerać. W końcu mogłam jechać do domu.
     - Pierwszą rzeczą którą zrobiłam po powrocie, była kawa. W szpitali oczywiście zabraniali mi ją pić, bo jakiś tam lek działałby nieprawidłowo. A z racji tego, że lubię kawę i bardzo dawno jej nie piłam, właśnie ją zrobiłam po powrocie. Szczęśliwa wzięłam pierwszy łyk. Po wypiciu całej, postanowiłam wybrać się na spacer, aby nawdychać się normalnego, nie szpitalnego powietrza, a przy okazji może coś narysować.



Podobny obraz

niedziela, 26 lutego 2017

Rozdział 90.

     Bardzo ciężko otworzyłam oczy. Mimo, że większość czasu spałam, odpoczywałam,  to i tak czułam się, jakbym z miesiąc nie spała. 
     Z tego, co pamiętam, z czasu, gdy miałam krótkie przerwy między spaniem, przychodziła do mnie Bella, Richard, a nawet tamci dwaj policjanci, Gerkhan i ten drugi. 
     Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy. To było jak gdybym lunatykowała, albo raczej lekko przebudziła ze snu. Dlatego, że najprawdopodobniej w połowie wypowiadania własnego zdania zasypiałam, coraz rzadziej przychodził ktokolwiek. Jedynie moja przyjaciółka wpadała, nawet na chwilę.
     
•  •  •

     Myślałam, że zaraz oszaleje. Miałam dość szpitala. Ciągłe leżenie i oglądanie głupot w małym, starym szpitalnym telewizorze mnie dobijało. Na tamtą chwilę musiałam leżeć, co moje rany były na tyle poważne i świeże, że nie mogłam wstać nawet do okna. Poza tym, mój organizm był strasznie osłabiony.
     Trochę ożyłam, więc kiedy przyszła Bella, czy Richard, coś tam porozmawiałam. Moja przyjaciółka zadbała o to, żeby mieć ze mną kontakt i załatwiła mi telefon.
     Wkrótce przyniosła mi swojego laptopa. Moja przyjaciółka pomyślała, że może pooglądam jakieś filmy, seriale albo jakieś głupoty lub po prostu poprzeglądała internet. Niestety nawet to szybko się skończyło.


•  •  •

     W końcu mogłam chodzić na spacery po szpitalnym korytarzu. Szpital jednak był nieprzyjemnym miejscem. Dużo cierpiących ludzi, i tych starych, i tych młodych, nawet dzieci.
     Przechadzając się po kolejnych korytarzach, zauważyłam salę wypełnioną dziećmi. Nie wiem co, ale coś podpowiadało mi, abym tam podeszła. A tam, oczywiście, pełno chorych małych istot. Pewnie większość niestety nieuleczalnie chora. jak nigdy coś złapało mnie za serce. 
     Stojąc dyskretnie tak w progu, podszedł do mnie chłopczyk. Patrzył się na mnie wielkimi oczkami, popatrzył chwilę na mnie, na moje opatrunki.
     - Pobawisz się z nami? - spytał. - Żaden dorosły nie chce się z nami bawić. - dodał, nadal się patrząc. 
     - Mogę się z wami pobawić. - rzekłam, miłym głosem, lekko się uśmiechając. - A co robicie? - spytałam po krótkiej przerwie w mojej wypowiedzi.
     - Układamy klocki, rysujemy - opowiedziała chłopiec, biorąc mnie za rękę i lekko ciągnąc w stronę reszty. Ja tylko się na niego popatrzyłam. - uczymy się, wycinamy, dużo rzeczy robimy. - kontynuował. Gestem kazał mi usiąść przy okrągłym, małym stoliku z resztą dzieci. 
     - Teraz rysujemy, bo klocki niektórym się znudziły. - rzekła dziewczynka siedząca na przeciwko mnie, zupełnie lekceważąc, że byłam dla niej obcą osobą.
     - A co takiego rysujecie? - spytałam, ponownie próbując się uśmiechać i mówić głosem typowo dla dzieci.
     - Dzisiaj rysujemy ulubione pory roku. - powiedział ponownie tamten chłopczyk. 
     - Wiesz może jak narysować motyla? Bo mi nie wychodzi. - odezwała się inna dziewczynka, z długimi włosami.
     - Pokaż obrazek i miejsce, gdzie miałby mieć ten motyl. - powiedziałam, a ona za chwilę była koło mnie ze swoim rysunkiem.
     Wzięłam ołówek leżący niedaleko mnie na stoliku, spróbowałam wyobrazić sobie motyla i zaczęłam rysować po kartce. Wyszedł mało szczegółowy obrazek, żeby dziewczynka mogła sobie go dalej rysować samodzielnie.
     Przypomniały mi się czasy, kiedy rysowałam i chciałam, aby to moja przyszłość poszła w tamtą stronę. Jednak tak się nie stało. Przypomniały mi się również czasy, kiedy tańczyłam w swojej grupie tanecznej, czy jak grałam na gitarze w zespole. Jakoś dziwnie się poczułam, myśląc o przeszłości.
     Z moich myśli wyrwał mnie chłopczyk, który mnie tu przyprowadził. Chciał, żebym narysowała mu samochód. Zrobiłam to samo co poprzednim razem. Najpierw sobie wyobraziłam, a następnie narysowałam kontury. Pomogłam jeszcze paru innym dzieciom. Narysowałam coś lub pokazałam jak mniej więcej to zrobić. Musiałam jednak wrócić na swoją salę, gdyż poczułam pewnego rodzaju zmęczenie. Ale wiedziała, co będę robić przez najbliższy czas.