Dzień był słoneczny i ciepły. Powiewał cieplutki lekki wiaterek przytulający moje ramiona. Siedziałam sobie na masce swojego samochodu i cieszyłam się idealną jak dla mnie pogodą. Uwielbiałam wiosnę, czas budzenia się wszystkiego do życia, a zaawansowała wiosna to w ogóle mogłaby trwać wiecznie. Nie wiem, może to głupota zachwycać się pogodą. Z pozycji siedzącej przeszłam do pozycji leżącej. Popatrzyłam sobie na pojedyncze obłoki płynące po niebie swoim tempem. Odpływałam tak zazwyczaj, gdy nie miałam nic do roboty i gdy naprawdę się nudziłam. A tych dwóch ostatnio mi nie brakowało. Richard nie pozwalał mi ni nic robić, nawet obiadu. Bella też tak uważała. Z obojgiem się kompletnie nie zgadzałam. Jakbym była kaleką. Przecież nie raz dostałam kulkę i nie raz zostałam czymś dźgnięta. Po za tym minęło już trochę od tego wydarzenia i tylko od czasu do czasu czuję nie wielki ból tych ran. Z zamyśleń wyrwał mnie Rex. Został w domu z powodu złego samopoczucia spowodowanego jakimś zatruciem, albo po prostu Richard zostawił go, abym nie była sama. Skoczył na maskę auta.
- Hej! Bo porysujesz mi lakier tymi pazurami! - powiedziałam do zwierzęcia, natomiast on głośno szczeknął. Następnie jeszcze kilka razy się powtórzył , więc domyśliłam się, że chce coś zjeść. Poszłam do domu, nasypałam trochę suchej karmy i nalałam wody do drugiej miski. Zbudził mnie z transu podziwiania przyrody i potem przez dłuższy czas krzątałam się po domu i ogrodzie. Przez pewien czas towarzyszył mi Rex. W pewnym momencie będąc w salonie stanęłam na środku. Rozejrzałam się.
- Rex ! Jedziemy do pana ! - krzyknęłam, a pies tylko donośnie i radośnie zaszczekał, Po zamknięciu na klucz drzwi, wsiadłam do swojego BMW, wpuszczając przed tem Rex'a. Podróż minęła mi spokojnie i szybko. Będąc już w budynku posterunku, witałam się co najmniej z co drugą osobą, z którą poznałam się przy jakiejś sprawie, którą pomagałam rozwiązać Richardowi i jego ekipie. Po drodze do biura Mosera, słyszałam "Oo, cześć, dawno cię nie było!", "Miło cię znowu widzieć!". Nawet słyszałam pytania czy moje auto to moje auto. Patrzyłam się na nich dziwnym wzrokiem, a oni jeszcze dziwniejszym, gdy potwierdzałam iż samochód jest mój. Mając na horyzoncie mój cel, widziałam jak trzej mężczyźni wyglądają przez okno pod którym mniej więcej stało moje BMW. Usłyszałam w echu iż rozmawiają o aucie, i to moim. Któryś skumał, że się zbliżam i szybko wrócili na swoje miejsca przy burkach. Mi się tylko śmiać z nich chciało. Weszłam do pomieszczenia, a oni udawali, że pracują. Uśmiechnęłam się szeroko i pokrywałam tylko głową.
- Co ty tutaj robisz? - spytał na powitanie Richard.
- Jestem. Nudziło nam się z Rex'em, więc przyjechaliśmy. - odparłam, a Rex przytakną głośnym i radosnym szczekaniem. - No a wy macie coś ciekawego?
- W ciągu tego miesiąca co jakiś czas zginęły trzy osoby. I to żeby były jakieś zwykłe zgony. Nie wiadomo jak zginęły, nie ma żadnych śladów pobicia, postrzału czy czegoś takiego. Wszystkie trzy ofiary nie miały nic ze sobą wspólnego, były kompletnie z innych sfer. Ciała zawsze były w miejscach z którymi nie mieli nic wspólnego. - powiedział Richard z zwątpieniem w głosie patrząc na monitor komputera.
- Pewnie ogarnęliście gdzie ofiary były przed ich znalezieniem, to drogą idąc zgarnęliście nagrania z monitoringów i zeznania jakiś świadków. - odezwałam się, zbliżając się do biurka Mosera, po drodze krzyżując ręce na piersiach. - Możesz pokazać mi coś o pierwszym zgonie?
- W folderze mamy wszystko. - tym razem powiedział Alexander Brandtner. - Wyświetlmy je na tym nowym ekranie, co niedawno nam zamontowali. - dodał po chwili. Na ścianie wiszący ekran, podobny do zwykłego telewizora rozświetlił się i ukazał folder dotyczący pierwszego znalezionego ciała. Zaczęłam przeglądać dokumenty ciesząc się, że mam coś do roboty.