Gdzieś mniej więcej po godzinie zdecydowałam się w końcu stamtąd wydostać. Miałam nadzieję, że tym razem nie skończy się na nieudanej próbie. Ukrytym nożem przecięłam swoje więzły, a potem Elizabeth zrobiła to samo, z niewielką moją pomocą. Gdy jakoś wstałam, bo kostka dawała się we znaki i bolała, pomogłam tą samą czynność wykonać Elizabeth, bo one była w gorszej sytuacji niż ja, bolały dwie kostki, mało tego były jeszcze rozcięte. Ledwie co stała. Nagle usłyszałyśmy jak ktoś wchodzi do pomieszczenia, otwarły się drzwi.
- No rzesz kurwa, nie wierzę... - powiedziałam, gdy ujrzałam blondynkę. Na jej twarzy pojawiła się wściekłość i od razu zeszła. Chciała mnie zaatakować, no i jej się udało. Dostałam prosto w nos, a potem jeszcze dwa razy. "Ooo nie, nie tym razem" - mruknęłam, tak, aby ona to słyszała. Popatrzyłam na nią złowrogim wzrokiem, zacisnęłam zęby i w końcu przylałam jej najpierw z prawej, potem z lewej i potem prosto w brzuch.
- Idź znajdź jakieś auto! - krzyknęłam do Elizabeth, która od razu ruszyła, w prawdzie powoli, bo przecież była ranna, ale stwierdziłam, iż ja lepiej sobie poradzę w bronieniu się przed pięściami tej wariatki, niż ona. Z racji tego, że Shelby poleciała na jakieś graty i w wyniku uderzenia trochę się potłukła, dopiero teraz udało jej się jakoś stanąć na nogi. Dobrze, że Elizabeth udało się uciec. Byłam zdezorientowana, a blondyna chciała mnie uderzyć, ale zrobiłam unik, chciała mnie skosić, podskoczyłam. Za to ja uderzyłam ją w żuchwę, trochę się zdekoncentrowała, więc złapałam ją za kark, pochylając do przodu i uderzałam ją kolanem, gdzie się udawało. Raz w brzuch, raz w głowę. Kidy się opamiętałam, rzuciłam ją ledwie przytomną o regały. Regał pod jej ciężarem się rozpierdzielił, więc pospadało na nią wszystko, łącznie z roztrzaskanym drewnem. Od razu rzuciłam się do wyjścia.
Pokierowałam się niezwłocznie do lekko uchylonych drzwi jakiegoś budynku. To była chyba stodoła, czy coś w tym rodzaju. Biegnąc głownie na jednej, tej zdrowej nodze, nie obyło się bez wywrócenia się i przywitania z glebą. W końcu to bardziej wyglądało na skakanie na jednej nodze niż bieg. Gdy dotarłam w końcu to tego budynku, okazało się, iż był tam samochód terenowy. Od razy dostałam informację od Elizabeth, że nigdzie tutaj nie ma kluczyków, a auto było zamknięte. Jeszcze raz rozejrzałam się, czy przypadkiem Elizabeth nie umknęły gdzieś te kluczyki. Nigdzie ich nie było, więc wzięłam łoma i wybiłam szybę, następnie wpuściłam do środka Elizabeth i próbowałam odpalić auto z kabelków. Kilkadziesiąt razy próbowałam, bez skutku. Gdy Shelby pojawiła się w drzwiach, co raz szybciej pocierałam te kabelki o siebie. Udało mi się w ostatniej chwili, bo ta wariatka nie wiem skąd miała pistolet, którym wycelowała gdzieś w moją stronę i kiedy aby ruszyłam, prawię ją potrąciłam, a ona oddała cztery strzały. Na szczęście nie narobiło to żadnych szkód. Jechałam całkiem szybko, dlatego nie było to zdziwieniem, że policja się zainteresowała i jechała za nami na sygnale. Do tego Shelby nie bała się policji i nas doścignęła. "Oh shit" - powiedziałam do siebie. Pojechałam jeszcze kawałek i dopiero teraz zauważyłam na wskaźnikach, ze paliwa robi się co raz mniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz