czwartek, 7 stycznia 2016

Rozdział 71.

Powoli czułam, że się budziłam. leniwie otworzyłam jedno oko, następnie drugie. Na moim łóżku szpitalnym po dwóch stronach w połowie leżały dwie osoby. Z jednej strony moja przyjaciółka, Bella, z drugiej zaś Richard. Przewróciłam oczami. Załamałam się. Może i byłam w pół umarnięta, ale jest ze mną coraz lepiej. Uważałam, że nie trzeba było być ze mną dzień i noc. Z resztą większość jednego i drugiego przesypiałam. Delikatnie się ruszyłam, wszystko mi zdrętwiało. Miałam ograniczony zakres ruchów, głównie przez obrażenia jakie poniosłam, ale nawet mała zmiana w leżeniu, to zawsze coś. Bella i Richard dzięki temu się obudzili i zmienili swoje pozycje na siedzącą. Popatrzyłam chwilę na jedno potem na drugie. Pokręciłam głową, a ich wyrazy twarzy mówiły mi, że nie wiedzą o co chodzi.
- Przesadzacie. - powiedziałam, a oni mieli wyrazy twarzy w znaku zapytania. - Siedzicie tu dzień i noc nie wiadomo po co. Hello! Ja żyję! Bez urazy, ale nianiek nie potrzebuję. Od tego są te biedne pielęgniarki co tutaj pracują i latają koło mnie. 
- Nie no zostałaś tylko dźgnięta nożem i postrzelona w brzuch. - powiedział z lekkim oburzeniem zmieszanym z sarkazmem Richard.
- Dobra, ja wiem, że się martwicie i tak dalej, ale leże tu tak długi czas i do tej pory nic się nie dzieję, więc nie ma co się bać. - wypowiedziałam po raz kolejny swoje zdanie.
- Fakt, może i jesteśmy przewrażliwieni, no ale sama powiedziałaś, martwimy się. - tym razem zabrała głos Bella. 
- Okay. Głupio czuję się, jak te pielęgniarki muszą chodzić koło mnie, jeszcze głupiej mi jest, kiedy wy zarywacie noce i marnujecie swój dzień, siedząc tu. A i tak ja śpię i jak dochodzi do rozmowy, to góra do dwudziestu minut.
- No niby wiem jak się czujesz i wiem jak to jest. - zaczął Richard. - Byłem w podobnej sytuacji. I też nie było mi to na rękę , że latali wszyscy koło mnie. W twojej sytuacji, to ledwie napić się sama możesz.
- Yhh. Może i trochę sza rację, ale bez przesady. Jeszcze ze dwa tygodnie i stąd wyjdę. - zapewniłam. - Mam taką nadzieję. - dopowiedziałam.
- Dobra ja lecę, za piętnaście minut powinienem być na posterunku. - oznajmił Richard i po chwili opuścił salę, żegnając się.
- Hej, ty też idź. Pewnie zaraz zasnę. - poinformowałam przyjaciółkę.
- Nie no zostanę chwilę. - odparła Bella.
- No dobra. To może wiesz co z tą drugą dziewczyną? Zawsze zapominam zapytać, kiedy już się obudzę.
- Elizabeth? Chodzi ci o Elizabeth?
- Tak, tak. Wiesz co z nią?
- Udało mi się z nią trochę poznać. Poleżała trochę i ją wypuścili. Leżała nawet w tej samej sali co ty, dlatego udało mi się trochę z nią pogadać jak przychodziłam do ciebie. Odwiedzała cię, ale ty spałaś. Nie mogła cię złapać, gdy się już przebudzałaś. Odwiedzały cię jeszcze Kayla, Evelyn, Carly i ...
- I kto?
- Sam. Przychodził, sprawdzał co z tobą, wchodził na chwilę i wychodził. Bał się, że się obudzisz w jego obecności. Pewnie nie miał ochoty rozmawiać. Kiedy dowiadywał się, że odzyskujesz przytomność, przestał przychodzić. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że go wpuszczaliśmy i mówiliśmy o twoim stanie?
- Nie, nie, oczywiście, że nie. Coś mówił może?
- Nie wiele. Uważa to co się stało tobie i Elizabeth to jego wina. 
- Niee. Skąd miał niby wiedzieć, że Shelby to tylko do psychiatryka się nadaję. A właśnie, co z nią?
- No właśnie po oględzinach policji i lekarzy, z wyrokiem sądu trafiła do szpitala psychiatrycznego. Podobno była niepoczytalna czy coś.
- Ooo, a jednak. W końcu...
- Wiesz, mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale trochę wypytałam Elizabeth i powiedziała mi to i owo . Dlatego nasuwa mi się pytanie, co zrobisz w sprawie związanej z Samem?
- Ooo, trudne pytanie zadałaś. - powiedziałam satyrycznym tonem. - No będzie trzeba z nim porozmawiać, tylko pewnie nie tylko ja boję się tej rozmowy.


Trochę później.

Stałam oburzona przy furtce, za którą były schody do domu. Richard w tym czasie rozładowywał moje rzeczy które miałam w szpitalu. Nie pozwolił mi nawet wziąć torby z laptopem. On natomiast mówił mi, że dźwigać nie mogę. Jakbym była pierwszy raz w takiej sytuacji. Wieczorem siedziałam sobie w fotelu przed telewizorem, opatulona w ciepły, puszysty koc. W telewizji leciały jakieś głupie seriale. Na szczęście udało mi się znaleźć jakiś dobry serial kryminalny. I wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz