Wpatrywując się w monitor od paru godzin, czekałam na odpowiedni moment na nim, gdzie będzie widać co przed podpaleniem domu Belli się działo. Gdy ledwie patrząc i prawie usypiając w końcu doczekałam się. Na nagraniu widać było jak jakiś podejrzany koleś najpierw kręci się koło domu, następnie włamuję się do niego, wychodzi z nieprzytomną Bellą, a inny typ zaciąga ciało kogoś, najprawdopodobniej dziewczyny, którą widziałam na miejscu, gdy myślałam, że to ciało mojej przyjaciółki. No i w końcu był ogień. Ha!, pomyślałam, no i miałam rację. Bella żyje i potrzebuje pomocy. Muszę działać szybko. Ostatnimi siłami wszystko skopiowałam ponownie, jak poprzednim razem na pen-drive'a, a potem na swój komputer i w końcu poszłam spać.
Następnego dnia gdy wstałam, przebrałam się w świeże ubrania, a te, co miałam na sobie, zaniosłam do kosza na brudy w łazience. Chcąc wyjść, zauważyłam, że Richard jest w domu.
- Ty tutaj? - spytałam z zaskoczeniem w głosie. - Przecież masz tyle roboty, że cię o tej porze nie ma.
- Tak się złożyło - zaczął. - że szef przegnał mnie z posterunku, żebym w końcu wypoczął.
- I dobrze zrobił. - rzekłam. - Tyle tam siedzisz, że niedługo będziesz myślał, że to twój dom.
- A ty gdzie się wybierasz? - spytał.
- Na twój posterunek. Mam sprawę do tego, no, nie pamiętam jak się nazywał. No wiesz, ten od badania śladów i tak dalej.
- Tak, wiem o co ci chodzi. Tak dzisiaj jest.
- A jest ten, no kurde, zapomniałam imienia. No wiesz, z tym co się dogadywałam najbardziej, ten co mnie lubi i co go nie denerwowałam.
- Aaa, wiem o kogo ci chodzi. Nazywa się Oliver. A w ogóle, to czego ty od niego chcesz?
- Widzisz, musi mi sprawdzić parę rzeczy, na których ja się nie znam. Mam powody, by wierzyć w to, że Bella żyje. - powiedziałam to z nadzieją i pozytywnym tonem.
- Yhy. Serio wierzysz, że twoja przyjaciółka jednak żyje?
- Tak. Mam do tego duże podstawy.
- Nie wnikam.
- I o to się nie pogniewam. Masz do tego prawo. Zawsze mogę się mylić, ale oby nie. Dobra, lecę.
Wybiegłam z domu jak kula pistoletu, wsiadłam do auta i natychmiast w wybrany dla siebie cel.
Na miejscu jak najszybciej ruszyłam w stronę starego, ale zadbanego budynku policji i weszłam do niego. Od razu skierowałam się w stronę, gdzie swoją siedzibę miał Oliver. Przypomniały mi się chwilę, gdy przychodziłam tam, ale w celu wyjaśnienia i zbadania śladów w sprawach w których pomagałam Richardowi. Weszłam do jego laboratorium szybko, ale w miarę spokojnie. Rozejrzałam się, a gdy go zobaczyłam przywitałam się.
- Cześć Oliver! Pamiętasz mnie jeszcze?
- Oo, cześć! Ja bym miał nie pamiętać? - Oliver również się przywitał oraz zadał pytanie. Śmiem twierdzić, ze nawet ucieszył się na mój widok.
- No wiesz, masz dużo roboty, możesz nie pamiętać.
- Jak nie jak, to kto ma pamiętać. Na łowie mam cały komisariat. Musze pamiętać wszystko i informować o wszystkim i niczego ważnego nie zapomnieć. Poza tym, gdyby nie ty, to na tym posterunku byłoby nudno.
- No w sumie racja. Znaczy z tym, że musisz wszystko pamiętać.
- A ciebie co tu do mnie sprowadza?
- Musisz mi pomóc.
- Aha?
- Tylko wiesz, nikomu ani słowa.
- Aaaa. Lubie takie rzeczy. Co masz?
- Sprawdź mi, czyja to krew, spróbuj ustalić do kogo należała ta bransoleta. A! I jeszcze te ślady krwi i fragment kurtki. Wiem, że możesz nic nie znaleźć, ale warto próbować.
- Ja nic nie znajdę? Aż tak we mnie wątpisz?
- Nie, oczywiście że nie. A na kiedy będzie gotowe?
- Na jutro. Przyjdź wieczorem, będzie mało ludzi. Poza tym, zrobię to póki nie mam roboty. I pewnie będę się śpieszył, żeby zdążyć, jak przyjdą policyjne sprawy.
- Dobra, dzięki. To do jutra!
Pożegnałam się i szybko wyszłam, słysząc za sobą tylko "narka" Olivera.
Szybko idąc, wykonałam telefon do Richarda. Musiałam dowiedzieć się, kto jest w kostnicy. Musiałam się tam dostać. Dowiedzieć się pewnych rzeczy, ale musiałam zobaczyć ciało, które podłożone zostało jako ciało Belli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz