piątek, 29 lipca 2016

Rozdział 79.

     Wiedziałam, że to raczej nie będzie przyjemne, ale musiałam zobaczyć ciało, które rzekomo i jak na razie oficjalnie, należało do Belli. Szybkim tempem doszłam do odpowiednich drzwi. Zrobiłam pauzę. Nie miałam ochoty w tamto nieprzyjemne miejsce, ale musiałam. Spokojnie otworzyłam drzwi i weszłam do milszej części policyjnej kostnicy. Zamykając za sobą drzwi, rozejrzałam się. Następnie pokierowałam się w głąb dużego pomieszczenia. Od wejścia, kilka kroków do przodu musiałam pokierować się na lewo. Tam była ta mniej fajna część. Tam był mój zaznajomiony patolog.
  - Cześć. - powiedziałam, starając się być miłą. - Widzę, że masz dużo roboty. - skomentowałam, widząc jak wykonuje swoja pracę.
    - Oo, cześć. Jak widzisz. Ludzie nie mają co robić, tylko mordować innych. A ciebie co tu sprowadza? Pewnie masz do mnie sprawę.
      - No... Zgadłeś. Możesz pokazać mi ciało z tego pożaru?
      - A co ty znowu kombinujesz?
   - Bo widzisz, w tym pożarze najprawdopodobniej zginęła moja przyjaciółka. Ale mam podstawy by wierzyć, że ciało zostało podmienione i że jednak ona żyje.                          
      - To bardzo poważna sprawa, ktoś o tym wie?
      - Richard, ale tylko o tym, że prowadzę tak jakby swoje śledztwo. Nie chcę robić rozróby, bo przecież mogę się mylić.
      - No dobra. Pomogę ci. Oczywiście ani słowa nikomu.
      - Byłabym wdzięczna.
      - Powiem ci, że też coś mi tu nie gra. Niby wszyscy zginęli w ogniu, ale na jednym ciele jakby ślady po kuli. Nikt nie wszczynał śledztwa, to i nie kazali badać. - w czasie wypowiedzenia tych słów podszedł do tak zwanej "lodówki" i otworzył jedną z nich.
     - To chyba myślimy o tej samej osobie. Dobra pokazuj.
     - Wiesz, że to nie będą miłe widoki.
     - Jestem tego świadoma, ale muszę.
    - No dobra. To patrzymy. - odchylił materiał przykrywający ciało. Ja tylko skrzywiłam usta na widok w większości zwęglonego niegdyś ciała ludzkiego. - Patrz, tu. Jest tak jakby wgłębienie. Takie jak zazwyczaj jest w przypadku postrzału.
  - Noo. Masz rację. Na szczęście jest jeszcze całkiem duży fragment ocalałej ręki. - powiedziałam, przechodząc na drugą stronę i wyciągając telefon. - Teraz spójrz na to. Widzisz? To jest ręka jakiejś innej zmarłej dziewczyny. Moja przyjaciółka nie ma tatuażu. Dodatkowo nie lubi pierścionków, a tu takowy jest.
     - Kurde, masz racje. Dziwna sprawa.
     - Dlatego do ciebie przyszłam. Dobra zrobię zdjęcie i chowaj to, za nim ktoś zobaczy. Wielkie dzięki. Okay. Idę, bo zaraz ktoś tu przyjdzie i będę musiała udawać twoją dziewczynę! - powiedziałam z sarkazmem z lekko podniesionym tonem, bo skierowałam się do wyjścia. W odbiciu jednego ze szkła tylko zobaczyłam, jak patolog szeroko się uśmiechną kręcąc przy tym głową.
   Będąc już w domu, przeniosłam wszystko co miałam na komputer. Weszłam w zadumę. Jeszcze tylko te wyniki od Olivera, pomyślałam, i będę pewna, że Bella żyje. Poszłam wcześniej spać, czułam duże zmęczenie.
    Dnia następnego nie mogłam doczekać się wieczoru, gdzie dowiem się od Olivera wszystko, co by mi pomogło w dalszych poszukiwaniach Belli. Do tego czasu przeglądałam wszystko co miałam. Nie mogłam nic nie robić. Pomyślałam, że może coś pominęłam, więc wolałam po przeanalizować. Więc z tym mi się zeszło. Gdy prawie był wieczór, wsiadłam do auta i pojechałam na posterunek. Spokojnie weszłam do budynku i skierowałam się e odpowiednią stronę. Robiłam to ostrożnie, by nikt mnie nie widział. Nie chciałam niesfornych pytań, jakbym w razie kogoś spotkała. Również ostrożnie weszłam do pomieszczenia technika. Będąc pewna, że nikogo nie ma weszłam do pomieszczenie na luzie.
      - Cześć Oliver! - powiedziałam głośno, a on wynurzył się z pod biurka.
   - O, cześć. W samą porę jesteś. Właśnie skończyłem. Musimy się sprężać, bo niedługo komisarze mają się zjawić.
      - No to co tam masz.
      - Ta krew z próbki należała do Izabelli Evans.
      - Cholera, ciekawe co jej zrobił.
     - Cii, dalej, ta krew z tego zaschniętego materiału, to krew tego gościa. - wskazał na monitor komputera. Z ciekawością na niego spojrzałam. - To Dietrich Schwieb. Koleś zajmuje się handlem ludzi, głównie kobiet i tego co popadnie. Nic mu nie udowodniono. Pewnie mają dobrych prawników. Ten to Erich Ruck. Nic o nim nie wiadomo.
     - Nie dasz dary czegoś wyszukać?
     - Wiesz, nie jestem Oliverem Queenem jako Green Arrow. Nie wszystko udaje mi się znaleźć czegoś za pieniądze lub wyłudzić informacje przystawiając strzałę z łuku do czyjegoś czoła.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz