Nieznajomy nagle zaczął wrzeszczeć :
- Na ziemię ! To jest napad !
- Na ziemię ! Wszyscy na ziemię ! - też krzyknęłam, kiedy po kucnięciu wyjęłam spluwy z pokrowców, które miałam na kostkach.
- Na ziemie ! Ty pakuj pieniądze ! - krzyknął do jednej z pracownic tego budynku.
- Gleba ! Gleba ! Gleba ! - wykrzyknęłam z wyciągniętymi na bok rękami z pistoletami. - Gleba ! Jeżeli ktoś się ruszy, bez wahania strzelę ! - kolejny raz krzyknęłam. - A nie chcę tego zrobić ! - dodałam po chwili. Po chwili też zapomniałam o wszystkim i aby zauważyłam ruch strzeliłam. Wtedy nie myślałam o tym, że ktoś zostanie ranny, zginie. Po prostu czułam się jak terrorysta, który na nic nie zważa. Za chwilę przekonałam się i dotarło do mnie, że wokół budynku jest mnóstwo policji. A kobieta, którą trafiłam, właśnie umiera. Znów złapałam doła, ale nie ukazywałam tego i nadal zachowywałam się jak terrorysta. Mój 'wspólnik' skończył ładowanie pieniędzy i wziął zakładniczkę... Mała dziewczynka, może nie taka mała ale może tak w wieku piętnastu lat, ale to jeszcze nie dorosła i zostanie jej to na całe życie. Widząc, że mamy zakładnika, zrobili nam przejście.W ostatniej chwili zauważyłam, że wśród otaczających nas policjantów stoi Christian i obserwuję mnie idącą tyłem osłaniając tego mojego 'wspólnika'. Wzrokowo poznaliśmy się z Slaterem. Kiedy dotarliśmy do miejsca gdzie stał nas samochód, tajemniczy nieznajomy wypuścił przestraszoną zakładniczkę. Szybko weszliśmy do auta i odjechaliśmy. Nieznajomy odwieść miał mnie do parku. Po dotarciu do tego miejsca, gwałtownie wysiadłam z ledwie zatrzymanego samochodu. Zdjęłam kominiarkę z wściekłością, nadal miałam pistolety. Słyszałam, że za mną podąża nieznajomy. Już bez kominiarki zatrzymał mnie i starał uspokoić. Zobaczywszy jego twarz, wydawała mi się znajoma.
- Ona nie powinna zgiąć ! Rozumiesz ?! Nie powinna ! - miałam coraz głębsze wyrzuty sumienia, zabiłam niewinną osobę. - Wiesz gdzie powinnam teraz strzelić ? Tu ! Rozumiesz ?! Tu ! - stanęłam przed nim krzycząc i przystawiając sobie pistolet do głowy, wtedy tylko o tym myślałam. Jednak po kilu minutach opuściłam pistolet, zawisną obciążając moją rękę. - Mam ochotę zabić - powiedziałam myśląc o tym, co porwał moją przyjaciółkę.
- Szczerze ? - odezwał się nieznajomy, jakby wiedział o kogo mi chodzi. - Ja też mam tę samą ochotę.
- Ta, tylko dlaczego akurat ja ?
- No jak wsadziłaś kogoś do paki, to się tak nie dziw - powiedział, a mnie nagle olśniło.
- Czekaj, czekaj... To ty wtedy mi pomogłeś - zaczęłam kojarzyć twarz tego, co porwał Bellę, co kiedyś pomogłam wsadzić go pierdla na początku mojej znajomości z Richardem, trzy lata temu.
- Tak to ja Ci pomogłem.
- No ale dlaczego ty odwaliłeś tę najbardziej brudną robotę ? To na mnie przecież się mści.
- Nie ma się wyboru, jak jest się jego synem.
- O... kurde...
- I nie chcę, aby coś stało się Belli.
- To ty ją znasz ?
- Tak, przecież to moja dziewczyna.
Jest =D
Ale się dzieję =D
Zapraszam na następny, który najprawdopodobniej będzie jutro =D
jacie ale akcji
OdpowiedzUsuń