środa, 31 lipca 2013

Rozdział 22.

Werdykt był dla nas totalnym zaskoczeniem. Wygraliśmy. Zmów cieszyliśmy się jak dzieci. Skakaliśmy ze szczęścia, nawet ja z tą chorą nogą. Nasz pierwszy puchar wylądował potem na półce którą wspólnie zrobiliśmy, każdy dodał coś swojego. 
To był środa. A za tydzień był koniec wakacji i zaczynał się rok szkolny.Trochę mnie to zdołowało. Na ostatnią chwilę kupiłam potrzebne książki. W ostatni dzień wakacji, dzień przed rozpoczęciem tego nieszczęsnego roku szkolnego, ja Bella oraz niektórzy z grupy, zrobiliśmy balangę, którą nazwaliśmy "pożegnaniem wakacji" i przy okazji moje osiemnaste urodziny które były 21 sierpnia. Jednak stwierdziliśmy że nie będziemy się tak upijać, żeby jakiś wstać na tą dziewiątą. Bo o tej godzinie zaczynało się rozpoczęcie roku szkolnego. Chodziłam do polskiego liceum, które znajdowało się w Niemczech, niedaleko miejsca gdzie mieszkałam. 
Obudziłam się  z lekkim bólem głowy, ale do wytrzymania. Wzięłam "Pyrarginę" i mi przeszło. W szkole nawet rozpoczęcie mi się dłużyło. Nie mogłam przesłuchać ględzin dyrektora. Pod koniec myślałam że wyjdę z tam tond, ale się ogarnęłam kiedy ogłosił kto będzie czyim wychowawcą. Potem rozeszliśmy się do klas i znów musiałam słuchać gadaniny nauczyciela. Zmienił nam się wychowawca. Przez dwa lata była nim nauczycielka od języka angielskiego, ale poszła na urlop. Teraz jest min nauczyciel od wychowania fizycznego. To mi się trochę nie podobało. Miał mieć też ten przedmiot, bo nasza wuefistka była młoda i niedawno wyszła za mąż i teraz jest w ciąży. Niektóre laski z klasy cieszyły się, bo lubiały takich mężczyzn jak on. W końcu był całkiem przystojny. 
Wróciwszy do domu z tam tego okropnego miejsca, usłyszałam w przedsionku, a właściwie już przy furtce jakieś wrzaski. Szybko weszłam do domu, gdzie też szybko się okazało że to Moser i Stockinger się drą. Oczywiście musiałam ich uspokoić. W końcu Richard po minio  że jest już prawie zdrowy nie może się denerwować. 
- ... dlaczego nie powiedziałeś mi tego wcześniej! 
- Bo nie chciałem cię denerwować kiedy byłeś w ciężkim stanie. - usłyszałam fragment kłótni. 
- Hej! No! Cicho! Co się dzieje ?! O co chodzi?! - przerwałam im swoim wrzaskiem - ktoś mi powie? 
- No chodzi o to ... zaczął powoli Richard. 
- Chodzi o to, że dopiero teraz powiedziałem mu że przenoszą mnie do innego posterunku. 
- A ... I to dlatego słychać was aż pod furtką ? No dobra rozumiem, że on mówi ci to dopiero w ostatniej chwili. Ale jak miał ci powiedzieć jak ledwie żyłeś. Serce mu by się złamało. No ogarnijcie się i pogódżcie się. W końcu jesteście kumplami swoimi najlepszymi, no. 
- W sumie to ma racje - pierwszy odezwał się Stockie i oboje popatrzyli się na siebie z miną jak by było im głupio. Moim zdaniem powinno. Stockingera przenosili do innego posterunku, a w Niedzielę miało się odbyć jego pożegnanie. Mieliśmy kłopot co mu kupić. Ja zastanawiałam się na przerwach w szkole, chociaż na lekcjach też mimo tego że chciałam się skupić. Ale pierwszego dnia okazało się że do mojej i Belli klasy będą chodziły Kayla, Evelyn i Carly. Ucieszyłam się bo się lepiej poznamy.  Bo przecież poznałyśmy się na szybko i tak naprawdę siebie nie znamy. 
Nadeszła Niedziela. Z Richardem kupiliśmy Stockingerowi całkiem dużą ramę w w niej zamieszczona była fotografia nas i Rex'a pośrodku. Stwierdziliśmy że to będzie pamiątka na całe życie. Od tamtego dnia Richard zaczął chodzić do pracy, mimo że jeszcze trochę bolała go ta ręka. Nie lubił siedzieć w domu bezczynnie. Miał zyskać nowego wspólnika, który przyjdzie na miejsce Stockiego. Trochę zżerałam mnie ciekawość, kto to będzie. 
Na drugi dzień, w szkole, opowiedziałam to Belli i zaraz poznałam ją z Kaylą, Evelyn i Carly. Nadal jednak nie wiedziałam, dlaczego przeprowadziły się do Niemczech. Zastanawiałam się, czy to nie przypadkiem chodzi o to co się stało w Chinach, jak porwali nas ci bandyci. Znów myślałam że to przeze mnie i znów dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Znów. 




 

 

Pierwsze trzy gify są ustawiono w kolejności imion dziewczyn poznanych w Chinach. 
A jak podobało się ? 
Piszcie komentarze, dla was to chwila a dla mnie to wielkie ma znaczenie :) 
A poza tym jak podoba wam się takie długie ? 

wtorek, 30 lipca 2013

Rozdział 21.

MUZYKA Ale mnie na starocia wzięło, ale lubię ich muzykę =D 

Pewnego dnia dostaliśmy z grupą ofertę startowania do jakiś zawodów tanecznych. Zgodziliśmy się. Mieliśmy tylko dwa tygodnie na przygotowanie, jakiegoś niepowtarzalnego układu. Wzięliśmy się ostro do roboty. Z początku było prosto, ale potem zaczynało nam brakować pomysłów. Ale pewnego razu dziewczyna o imieniu z Grace z naszej grupy podsunęła niezły pomysł złączenia kilku gatunków tańca. Stwierdziliśmy że złączymy HipHop, Breakdance i Streetdance. Każdy umiał jeden z nich bardzo dobrze więc podzieliliśmy się na grupy i wyłoniliśmy liderów, aby to oni tak jakby rządzili ich układem. Ja trafiłam do streetów i co mnie zdziwiło, wybrali mnie jako lidera. trochę mi się to nie podobało, bo bałam się że nie dam rady wymyśleć jakiegokolwiek kroku. 
Efekt naszej pracy był taki, że połączyliśmy wszystkie w jeden układ i przeplatały się ze sobą te trzy tańce. Oczywiście kto mógł to tańczył na zmianę ale w dwóch układach. A na koniec dodaliśmy wątek Dance. Stwierdziliśmy że wykonaliśmy kawał dobrej roboty. 
Muzyką zajął się chłopak, którego nazywaliśmy DJ, ponieważ był niezłym DJ'em. Złączył kilka utworów aby pasowały do naszego układu. 
Był jeszcze problem z moim dotarciem. Richard nadal potrzebował pomocy. Kiedy rozmawiałam z nim o tym, to powiedział że akurat przychodzi do niego jego dziewczyna, ale i tak musiałam na nią czekać. W dzień naszego występu spóżniała się. Mijały minuty. Już zaczęłam myśleć ze mnie nie lubi i że to robi specjalnie. Nagle usłyszałam dżwięk dzwonka mojego telefonu. 
- Słucham - powiedziałam do słuchawki. 
- No hej! Gdzie ty jesteś?! - krzycząc spytała Emma, jedna z grupy. 
- Nie wiem czy dam radę.Jeszcze nie przyszła - wiedziała o kogo chodzi. 
- No ale bez ciebie ogóle nie startujemy! 
- No dobra, spróbuję się tam dostać. Ale to kawał drogi. 
- Dasz radę ! Czekamy tu na ciebie ! - powiedziawszy to, rozłączyła się. Nie wiadomo kiedy wejdziemy. 
Niedługo potem rozległ się dzwonek do drzwi. Zwlekłam się z kanapy załamana, aby otworzyć. Nie wierzyłam własnym oczom. W nich stała Ines, dziewczyna Mosera. Mimo że po mojej minie nie było widać, ale się cieszyłam. 
- No idż i tańcz - uśmiechnęła się i popatrzyła na mnie - przepraszam że tak długo ale zrobiłam jeszcze zakupy - mimo wszystko kiwnęłam tylko głową i popatrzyłam na nią z wdzięcznością ale nie za długo zaraz wybiegłam z domu jak torpeda. Biegłam cały czas. Jakiś małolat miał deskorolkę. 
- Sorry młody, mi się bardziej przyda - powiedziałam i szybko jak ją zabrałam tak szybko ma nią stanęłam i jechałam. Słyszałam tylko jak ten chłopak wrzeszczy "Hej no !". Przejechałam trochę i zaraz złapałam się autobusu, a kiedy skręcił tam gdzie ja nie jechałam puściłam się i jechałam dalej. Zauważyłam że jedzie coś w rodzaju śmieciary. Podskoczyłam i nadepnęłam na jeden koniec deski kiedy te podskoczyła, złapałam ją. Jedną ręką oczywiście trzymałam się czegoś od tego samochodu. Potem znów na deskę do autobusu i takim dziwnym sposobem udało mi się dotrzeć na miejsce. 
Będąc już w budynku, ktoś niechcący podstawił nogę. Wywróciłam się, a potem trudno było mi wstać bo coś stało mi się w lewą kostkę. Doszłam jakoś do grupy. 
- No jestem już, ale i tak nie dam rady wystąpić. 
- Bez ciebie nie wchodzimy - powiedziała Emma. Chwilę się zastanowiłam. Już nas wzywali.
- Jak na zawodach w Chinach dałam radę to tu też chyba dam - uśmiechnęłam się. Wchodząc na wielką arenę z kulawą  nogą, było mi dziwnie. Niektórzy się śmiali. 
Zatańczyliśmy tak jak wcześniej ustaliliśmy, tylko ja na jednej nodze. Czasami tylko musiałam się podeprzeć chorą żeby nie stracić równowagi. Wszyscy byli zdziwieni jak dałam radę.




No ! Dałam radę z tym netem !!! 
Mam nadzieje że się cieszycie i że nie jest nudne. 
Postaram się jutro dodać kolejny :) 
Pozdrawiam was i kocham <3 
Narka !!!

czwartek, 25 lipca 2013

Rozdział 20.

MUZYKA 

Rano obudził mnie Rex. Ledwie zwlekłam się z łóżka i poszłam za nim. Zaprowadził mnie do pokoju Richarda. Bez zastanowienia obróciłam się i poszłam do kuchni zrobić śniadanie. Zrobiłam całkiem niezłą jajecznice. Moserowi zaniosłam do niego, a sama zjadłam w kuchni prawie usypiając. Zrobiłam potem kawy, to się trochę rozbudziłam. Kiedy tak cały dzień latałam koło Richarda nadszedł wieczór. Oczywiście mieliśmy z grupą próbę. Spotykamy się teraz codziennie od godziny dwudziestej do czasami nawet pierwszej w nocy. Kiedy przychodziłam do domu byle jak się kładłam i tak potem wstawałam. Codziennie przez cały okres trenowania do programu. W dzień naszego występu nie zrobiliśmy żadnej próby. Postanowiliśmy się wyluzować. A podczas występu nieźle nam poszło i spodobaliśmy się jurorom, przy czym byliśmy dalej w programie. Za tydzień występ na żywo i będzie transmitowany w telewizji. Trochę się przestraszyliśmy, ale też daliśmy sobie radę. 
Zdziwiłam się gdy w dostaliśmy się do półfinału. Wszyscy cieszyliśmy się jak dzieci. Nagroda główna była niespodzianką, więc nikt nie wiedział co to będzie. Szczęśliwie trafiliśmy do finału. Wtedy to dopiero cieszyliśmy się jak cholera. Kiedy nadeszła chwila, która z trzech grup wygra, serce waliło nam jak młot. Niespodziewanie prowadzący wypowiedział naszą nazwę. Nazwaliśmy się "Tancerze", nie wiedzieliśmy jak, więc to było pierwsze lepsze, a trzeba podać jakąś nazwę. Kiedy to usłyszeliśmy to jedni skakali, a inni stali jak wryci, jakby byli przymocowani do podłogi. Tym kimś byłam między innymi ja. Wygraliśmy, co nas jeszcze bardziej uszczęśliwiło, lokal w którym możemy ćwiczyć. W końcu nie musieliśmy się stresować, że przyjdzie policja, bo zdarzało się że nas upominała, a kiedy się oddaliła, to robiliśmy swoje. Wcześniej udawając że zbieramy się do domu. Czasami też ukrywaliśmy się w krzakach przed tym nocnym patrolem. Teraz już nas głowa nie będzie boleć. Nie dość że lokal do tańczenia to jeszcze sto tysięcy Euro, taka panuje waluta w Niemczech. Tej nocy nie zamierzaliśmy przespać. Poszliśmy do naszej ulubionej knajpy. Bawiliśmy się chyba do samego białego rana. Tylko jeden z nas nie pił. Koleś miał kiedyś przez to problemy zdrowotne, odwiózł nas wszystkich do domów. Oczywiście budząc się rano z wielkim kacem nie powinno mnie zaskoczyć. Ale jednak zaskoczyło, bo ból był mocny, ale nie aż tak. Albo mniej wypiłam, albo po prostu się przyzwyczaiłam do tego stanu. 







Ponieważ nie wiedziałam który gif dodać, dodałam wszystkie :) 
Jak się podobało ? Dziś wraca mój brat z gór, więc komputer będzie zajęty a ja będę miała więcej czasu na napisanie kolejnych rozdziałów, mam nadzieję trochę dłuższych =D 
POZDRAWIAM WAS MOI KOCHANI FANI !!!! 

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 19.

MUZYKA 

Nadszedł czas, kiedy Richard, mimo że lekarze chcieli aby został jeszcze na kilka dni w szpitalu, dostał wypis na jego życzenie i wracał do domu. Cieszyłam się. Zawsze kiedy szłam do niego do szpitala w odwiedziny, Rex patrzył się na mnie tak, jakby wiedział dokąd idę. To był mądry pies. 
Spakowałam kilka jego rzeczy w małą torbę podróżną. O jedenastej mieli po mnie przyjechać Stockinger i Kunz. Było już za pięć, więc wyszłam przed furtkę, wcześniej zamykając dom. Niedługo potem się zjawili. Całą drogę byłam zadumana. Nawet nie wiem, kiedy dotarliśmy. Jeden z nich wziął ode mnie całkiem ciężką torbę i poszliśmy do sali gdzie leżał Richard. 
Kiedy już się ogarną z małą pomocą jego kolegów. Potem oczywiście mu pomogli zejść po schodach a potem wejść do samochodu. Było mu ciężko z prawie sparaliżowaną lewą stroną. 
W domu opiekowałam się nim ja. Gotowałam  niezbyt dobre potrawy, ale z czasem wychodziło mi to coraz lepiej. Któregoś dnia wieczorem, kiedy Richard spał, wyszłam z domu spotkać się z grupą, bo dawno się nie widziałam z Bellą i całą grupą. 
Dotarłszy, przywitałam się z każdym. Belli jeszcze nie było, co mnie zdziwiło, bo była czasami przed czasem. Za chwilę, kiedy się rozgrzaliśmy naszym układem tanecznym, tak jakby to tego był utworzony ale w środku przerwała nam Bella. 
- Słuchajcie! Słuchajcie! Dostaliśmy się! - zaraz każdy oddzielnie zaczął mówić "super", "ale jazda" czy coś w tym rodzaju. 
- Zaraz, zaraz - odezwałam się ze zdziwieniem - gdzie się dostaliśmy? O co chodzi? - zrobiłam grożna minę. 
- No bo widzisz... Zdarzyła się okazja aby startować do tego popularnego programu tanecznego "Mistrzowie Tańca". 
- Ale dlaczego do tej pory nic nie wiedziałam? 
- Bo kiedy taki facet zobaczył jak tańczymy, to zaprosił nas na casting. A jak to się wszystko zdarzyło to ty byłaś zajęta sprawą Richarda, potem to więzienie. I w ogóle tyle się działo w twoim życiu. A my po prostu nie mogliśmy przepuścić takiej okazji, no. Jesteś zła że powiedziałam ci o tym dopiero teraz? - spytała mnie posmutniała przyjaciółka. Popatrzyłam na nią znów taką grożną miną. Chyba narobiłam jej stracha. Nagle uśmiechnęłam się i przytuliłam ją do siebie. 
- Oczywiście że nie jestem zła! Ja... Jestem dumna! Z ciebie, z nich i bardzo się cieszę! 
- Rzecz jasna powiedziałam że nas powinno być o jedno więcej. Powiedziałam również że jesteś współ założycielką. Powiedzieli że jak się pojawisz w najbliższym spotkaniu, to załatwicie tam wszystko co trzeba będzie załatwić i będzie ok. - Bella uśmiechnęła się mnie a ja do niej. Zwykle jak było trzeba to ja załatwiałam ważne rzeczy, a ona tak dała sobie radę. Jestem z niej dumna. A spotkanie było już w najbliższą sobotę. Cieszyłam się. 
Potem z grupą trochę potańczyliśmy. Zeszło nam się to do dwunastej w nocy. Wróciłam do domu to było w pół do pierwszej. Po cichu poszłam do siebie, rozegrałam się ze zbędnych rzeczy i położyłam się spać. Usnęłam od razu z myślą o tym programie tanecznym. 



Świetny ten gif =D 
No jest !!! Jeju znów dawno nie pisałam :( 
No ale ten za to jakiś taki długi... 
Czekam jak zwykle na komentarze :) 
Mam nadzieję że jutro napiszę =) 
Kocham Was moi fani <3 

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 18.

MUZYKA 

W Celi siedziałam, siedziałam, siedziałam i siedziałam. W prawdzie to tylko cztery dni, ale od tego nic nierobienia tak mi się dłużyło, już bzika dostawałam. Drugiego dnia mojej kary do celi przyszedł strażnik. Otworzył celę, co mnie zdziwiło. 
- O co chodzi? - spytałam. 
- Masz widzenie - odpowiedział.
- Ooo.. ktoś sobie o mnie przypomniał - zażartowałam. Facet zaprowadził mnie do sali widzeń. Okazało się że w odwiedziny przyszła Bella. 
- Bella! - prawie że krzyknęłam , przytuliłyśmy się, ale zaraz policjant, ten co nas pilnował, dał mi wyrażne znaki, że nie możemy tak robić. 
- Spoko, rozumiem - powiedziałam z zadrwieniem. Razem z Bellą trochę pogadałyśmy. Dowiedziałam się, że Richard ma szanse na przeżycie. Tonowy i gigantyczny kamień spadł mi z serca. Nie na darmo przynajmniej się nachlałam. Koledzy Mosera znali Bellę, więc mogli jej takie informacje przekazać. 
Po wizycie wróciłam do celi i całe resztę dnia się nudziłam. Jak kolejne dni. Niestety po czterech dniach mojej kary, siedziałam jeszcze tydzień. W tej celi to przynajmniej zegarek i kalendarz jest. 
Pewnego dnia siedzą w mojej celi pojawił się Christian. Tym razem nie skuł mnie. Zaprowadził mnie do jego gabinetu. Powiedział że jakiś kretyn , kiedy nikt nie widział , wziął ten motor co jechałam nim i spowodował wypadek. Jeszcze był pijany. A że mnie ostatnio widziano na tym pojezdzie to zostałam oskarżona. Wychodząc z tego dość nieprzyjemnego budynku, zobaczyłam Bellę. Nie wiem skąd wiedziała że wychodzę, ale nie pytałam. Od razu po przybyciu do domu wzięłam się za ogarnięcie siebie. Poszłam pod prysznic, porządny prysznic. Potem stwierdziłam że muszę ogolić nogi i pod pachami. Zrobiłam sobie lekki makijaż i poszłam do szpitala. Richard nadal się nie obudził. Zrobiło mi się go strasznie żal i chciało mi się płakać więc wyszłam. Na korytarzu minęłam się z jego lekarzem więc spytałam się niego o parę rzeczy. Powiedział mi że teraz jego stan się bardzo poprawił i że przeżyje. Ucieszyłam się. Kiedy wróciłam do domu włączyłam komputer,bo w telewizji nic ciekawego nie było. Weszłam na Facebook'a, nikogo nie było. Potem poczytałam strony które zawsze czytam i poszłam spać. 
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Stockinger przyprowadził Rex'a. Zajmował się nim kiedy ja siedziałam w pace. Miał coś ważnego do zrobienia i zostawił mi go pod opieką. Stwierdziłam że tu jest jego dom i się nim zajmę dopóki Richard nie wyzdrowieje. 
Oboje z Rex'em przez ten czas dobrze się bawiliśmy. Byliśmy na chyba kilkaset spacerów. A  jak dokazywaliśmy na podwórzu to sąsiedzi patrzyli się na mnie jak na psychopatkę.





Jakieś to mi się nudne wydaje. No ale. 
Proszę o komenty jak zwykle. W końcu coś dodałam. 
Mam nadzieję że wyrobię się z rozdziałem na jutro =D

piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 17.



Zaprowadził mnie do pomieszczenia gdzie przesłuchuję się ludzi. Policjant na początek się przedstawił. Nazywał się Christian Slater. Pokazał mi jakiś autoportret. Zauważyłam od razu, że jest mój. 
- Czy to pani jest na tym autoportrecie? - zadał mi pierwsze pytanie. 
- Tak, a o co chodzi? 
- A chodzi o pewien motocykl, który pani ukradła. 
- Oh shit... na śmierć zapomniałam. 
- Więc pani sobie przypomina ? 
- Tak, ale to była wyjątkowa sytuacja. Mój przyjaciel, też z policji, trafił w ciężkim stanie do szpitala. Dowiedziałam się nagle i chciałam tam jak najszybciej pojechać. 
- Ach tak? Jest pani pewna? - spojrzał na mnie jak na jakiegoś młodocianego żula. 
- Tak. Wtedy nie byłam pijana. 
- Tak? To dlaczego owy motocykl został znależony wbity w drzewo, a przed tym potrącając niewinną dziewczynę, niedaleko miejsca, gdzie panią zastałem pijaną. 
- Ale jak to? Przecież już mówiłam, że śpieszyłam się do przyjaciela. 
- Tak? A jak niby ten policjant, ten co niby leży w szpitalu ma na imię? - zapytał drwiąco. 
- Moser. Richard Moser, komisarz, ma psa o imieniu Rex i pracuje z niejakim Stockingerem i Kunzem. Najprawdopodobniej są najlepszymi policjantami od spraw zabójstw w Niemczech. 
- Dobra, dobra wystarczy. naprawdę pani go zna? 
- O kurde, zawsze chciałem go poznać - powiedział to w dziwny, dość sposób. 
- No raczej teraz to nie możliwe - zadrwiłam z niego. 
- No fakt. A co do pani ... 
- Agnes, mów mi Agnes. Nie lubię tego "pani". 
- No więc Christian 
- Agnes - podaliśmy sobie ręce.
Kazał mi na chwilę czekać. Po chwili przyszedł. 
- No więc tak czy owak, sobie posiedzisz. Rozmawiałem z kim trzeba i nawet bez sądu można wsadzić cię, więc idziesz na cztery dni. I dopóki nie wyjaśni się ta sprawa z potrąceniem i w ogóle tym wypadkiem, też posiedzisz. Załatwiłem też że pierwsze cztery dni, będą twoją karą, a potem się zobaczy. 
- Och znów zamknięta... - powiedziałam głosem zdechlaka, już miałam dość być niewolnikiem, przypominając też sobie ostatnią sytuację jaka mnie spotkała. Christian zaprowadził mnie do mojej celi. Kiedy zamykał coś burczał pod nosem "skąd ja ją znam...", czy coś takiego. Pomyślałam że widział mnie w telewizji, jeszcze za czasów mojej nieobecności tutaj. 


W końcu!!! Jakieś krótkie...
Znów miałam problem z gifem, ale wybrałam taki, jakoś mi się kojarzy =D 
Piszcie komentarze =D 

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 16.

MUZYKA

Postanowiłam się dostać do tego szpitala. Kiedy już wiedziałam szybko wsiadłam na czyiś motor, bo akurat były kluczyki w stacyjce. Zawsze tam były jakieś pojazdy, bo to był park, ten sam co mnie porwali, ale zawsze tam tańczyliśmy bo nie mieliśmy kasy, aby wynająć jakąś, chociaż nie dużo halę czy coś. 
Kiedy już w końcu dotarłam do tego szpitala i na odpowiedni oddział trochę czasu minęło. Od razu spytałam się Stockingera, kolegi Mosera, czy są jakieś wieści. Niestety trzeba było czekać. Zdziwił mnie widok kobiety, która denerwowała się jak ja. Okazało się że jest to dziewczyna Richarda. "No to dużo rzeczy mnie ominęło" - pomyślałam. Drugi wspólnik Mosera jadł. Odkąd pamiętał zawsze jak się denerwował, to jadł. Czasami nawet bardzo dużo. 
Po jakiejś godzinie siedziałam na parapecie i jeszcze bardziej byłam zdenerwowana i spanikowana. Nareszcie przyszedł lekarz. Powiedział że operacja się udała, ale i tak nie wiadomo czy przeżyje. Jak stałam tak przed tym lekarzem, to potem jeszcze z dwadzieścia minut tak stałam, jak wryta. Strasznie się bałam. Stwierdziłam że usiądę na krzesłach które były na korytarzu. Zrobiło się także leżałam i usnęłam. Obudził mnie Stockinger. 
- Coś z Richardem?! - nagle spytałam, krzycząc. 
- Nie, na razie nic nie wiadomo. Ale ty idż do domu, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść. 
- Tak się czuję..No ale.. 
- Nie ma żadnego "ale". Idż do domu, wypocznij. 
- No dobra - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Idąc do domu, przeszłam koło baru, w którym zawsze przesiadywałam w takich chwilach, jak nie gorszych. Stanęłam przy furtce. To był porządny lokal. Popatrzyłam. Namyśliłam się i weszłam. Od razu szłam w stronę baru. 
- Coś mocnego - powiedziałam jeszcze przed tym jak chciał mnie się spytać. Kiedy mi podał od razu poprosiłam o następny i następny. Nagle zobaczyłam jak do lokalu wchodzi Sam ze swoim kolesiem. "Jakaś klątwa czy co?" pomyślałam. Patrzył się na mnie z taką litością. Ale o tamtej pory nie zwracałam na niego uwagę, bo wszystkie myśli zajmował mi ten szpital i Richard. 
Wyszłam z baru całkowicie pijana. Zatrzymał mnie jakiś policjant. 
- Agnes Smith ? 
- Taa A co? Napić się już nie można? 
- Nie, nie oto chodzi. Pójdzie pani ze mną. Wytrzeżwieje w celi i wtedy porozmawiamy. 
- Ale ja nic nie zrobiłam! - powiedziałam głosem, który się rozmazywał - No dobra niech ci będzie - i dałam ręce, aby mnie skuł . Miał już je nawet otwarte. 
Oczywiście obudziłam się w celi z wielkim kacem. "Powinnam być teraz w domu i odchorowywać przed telewizorem" - pomyślałam. Poleżałam jeszcze kilka godzin i wszedł ten policjant zabierając mnie gdzieś. 

now playing in NYC - get tickets here

No to kolejny rozdział za nami. 
Oczywiście piszecie jak się podoba. 
Jak się uda to napiszę 17 =D

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 15.

MUZYKA  

Wchodząc do domu rozejrzałam się "Jak ja tego miejsca dawno nie widziałam" pomyślałam. Nagle skoczył na mnie Rex. 
- O Boże ! Rex! Jezu jak ja cię dawno nie widziałam ! - a kiedy zobaczyłam kto siedzi w salonie, aż zaniemówiłam. 
- Bella - wydukałam, zszokowana podeszłam do niej - Ja pierdole ale czasu minęło! Przepraszam że się nie odzywałam, nie dawałam znaku życia! 
- Spokojnie! Przecież wiem co przeżyłaś. W telewizji ciągle o tobie mówili i prawie na każdym kanale. Cieszę że jesteś tu cała i zdrowa! 
- Marna ze mnie przyjaciółka - posmutniałam. 
- Nie, wcale nie Wiesz ile zrobiłaś dla innych ludzi ? Podziwiam cię. Podziwiam cię że nie dałaś się żadnemu z tych bandziorów. 
- Naprawdę? 
- Naprawdę - odpowiedziała. Przytuliłyśmy się. 
Gadaliśmy całą noc. jestem wdzięczna Richardowi za wyrozumiałość. Belli z resztą też. Zaczynało być jak dawniej. A rano moja przyjaciółka zrobiła mi jeszcze większą przyjemność. 
- Wiesz mam coś dla ciebie - powiedziała już po śniadaniu, podając mi kopertę. Kiedy otworzyłam nie wierzyłam własnym oczom. 
- Vip'owskie bilety na koncert Linkin Park! Jak je zdobyłaś ?! 
- Nieważne, ważne że pójdziemy tam razem. 
- Ooo tak! - i przytuliłam ją do siebie. 
Koncert był po jutrze. Oczywiście drobne zakupy przed tem. W dzień koncertu po prostu było cudownie. Muza na żywo jednego z moich ulubionych zespołów, a obok moja przyjaciółka. Kiedy porządnie wypoczęłyśmy po szalonej nocy. Opowiedziałam jej co się działo ze szczegółami, wtedy kiedy jeszcze byłam w Chinach, bo wiedziała tylko to co z telewizji. Opowiedziałam też jakich ludzi poznałam. A kiedy opowiedziałam te mniej przyjemne momenty to powiedziała tylko "współczuję". Cieszyłam się że jest ze mną. Ale jeszcze ta szkoła. oczywiście był prawie koniec roku. Z pomocą Belli zaliczyłam wszystkie ważne klasówki, sprawdziany oraz projekty. Zaczynały się prawie wakacje. W między czasie, kiedy mnie nie było, przepisały się do naszej klasy. Nazywały się Corty, Brit i Ashley. Postanowiłam je poznać bliżej, nie wiem czemu. Oczywiście nadal mając przy sobie Bellę. 
Okazało się, że są całkiem spoko. W razie czego wymieniłyśmy się telefonami. w razie gdyby byśmy chciały się spotkać, pogadać, czy coś. 
Umówiłam jeszcze z grupą taneczna. Nieżle dali mi w kość. Jak kiedyś. Nagle przerwał mi telefon. Wyszłam z tłoku, oni nadal tańczyli. Okazało się ze dzwon i wspólnik Mosera. Zdziwiłam się trochę. Ale to co mi powiedział jeszcze bardziej mną wstrząsnęło. Richard został postrzelony w czasie policyjnej akcji. Dostał kulkę dziesięć milimetrów od serca i właśnie walczy o życie na bloku operacyjnym. 


 

Do tego rozdziału pasuje mi jeszcze "Save The Day" nowa piosenka Selly =D 
Piszeta co o tym myślita :D 
Ach ta moja wyobrażnia :) 

poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdizał 14.

MUZYKA Będę dołączała muzykę taką która mi do danego rozdziału pasuje =D  

Przebudziłam się na chwilę gdy już tak jakby odchodziłam z tego świata. Ostatnimi siłami zobaczyłam, jak nad moim wózkiem na którym leżałam i mnie reanimowali, nachylał się spanikowany Sam. Zaraz tak jakby odpłynęłam. Słyszałam tylko jak lekarze mówili "schodzi nam" i dżwięk jadącego wózka i wjeżdżającego do karetki. I straciłam przytomność. 
Obudziłam się po dwóch miesiącach śpiączki farmologicznej, czy coś takiego. Ledwie się obudziłam, a już spać mi si chciało i po chwili usnęłam. 
Obudziłam się w nocy, nie mogłam potem usnąć. nie wiedziałam gdzie jestem. Przynajmniej wiedziałam że była pierwsza w nocy. Myślałam o różnych rzeczach. Co chwile mocniej mnie zabolały rany, tak że nie mogłam wytrzymać. W ogóle nie mogłam się ruszyć, bo by jeszcze bardziej bolało a poza tym bałam się że któraś rana się otworzy i zacznie lecieć krew. Myślałam szczególnie o tym co się stało pod tym budynkiem Vickersa. Podobno był jakiś świadek i opowiedział tak jak było w telewizji, a w głębi duszy miałam nadzieję że do mnie ktoś przyjdzie do tego ohydnego miejsca o nazwie szpital. Za moim łóżkiem chyba było okno i było otwarte bo słychać jak zaczynał padać deszcz. Chciałabym wyjść z tego budynku i potańczyć w tym deszczu. Nawdychać się świeżego powietrza. Nie wiem jakim cudem, ale minęło trochę czasu. Była już piąta rano. Usnęłam mimo że czułam jak rany ni pieczą ni bolą. 
Dwa tygodnie potem pozwolili mi wyjść na zewnątrz, ale z kroplówką. To urządzenie mnie wnerwiało. Kiedy doczągałam się już na zewnątrz, przystanęłam i wzięłam głęboki wdech, a potem wydech. W końcu poczułam świeże powietrze. Pospacerowałam trochę, ale czułam jak rany dają się we znaki. Akurat pielęgniarka mnie zawołała, ponieważ lekarz prowadzący chciał ze mną porozmawiać. 
Okazało się, że Richard dowiedział się gdzie jestem i kiedy już wyzdrowieje do końca że tylko będą wizyty kontrolne, to ściągnie mnie do Niemiec. Bardzo się cieszyłam. Znów zobaczę jego i Rex'a. Uświadomiłam sobie, że mam mega zaległość w szkole i że nie kontaktowałam się długo z Bellą. Miałam wyrzuty sumienia. Znowu. 
Kiedy nadszedł ten czas. ten lekarz był taki miły że zawiózł mnie na lotnisko. Podziękowałam mu i poszłam na miejsce w miejsce na którym miał na mnie czekać Richard. Zobaczywszy go szłam w jego kierunku coraz szybciej i szybciej aż zaczęłam biec. Ledwie się zatrzymując tak go przytuliłam, że jeszcze trochę bym go chyba udusiła. Cieszyłam się jak dziecko. Wracałam do domu. 

 


Zajebiste te gify =D Hahahaha!! 
No to w końcu jest rozdział 14 !!! 
Komentujcie i błagam was o to aby były chociaż pięć komentarzy, bo inaczej nie dodam następnego rozdziału ;) 

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 13.

MUZYKA Jakoś mi pasuje do tego =D

Po raz kolejny nam coś wstrzyknęli, żebyśmy byli cicho. Tylko jednej nie i ją zabrali. Wolałam nie wiedzieć co oni jej robią. Bałam się ze zrobią coś dziewczynom. Zaraz usnęłam. 
Po kilku godzinach się obudziłam. Nikogo nie było. Inne jeszcze "spały". Ja chyba robiłam się na to odporna. Rozejrzałam się czy nie ma jakiegoś noża czy w ogóle czegoś ostrego. Ręce miałam związane, ale nogi nie. Więc jakoś udało mi się wstać. Wtedy weszli ci dwaj i Vickers. Zaraz chcieli mnie bić, ale jak zwykle się nie dałam. Odbierałam ich ataki nogami. Vickers nic nie robił, wierzył w swoich ludzi. Kiedy ci dwaj mnie pchnęli do ściany aż ta się rozwaliła, była z płyty gipsowej, ale i tak bolało. Wylądowałam pod "sceną" gdzie to dziewczyny niby "tańczą" akurat przy tej co siedział Sam za swoim ojcem. Wpół słyszałam krzyki tych dziewczyn. Nie  myślałam jednak długo bo musiałam się skoncentrować na tych zbirach. Weszłam na tą "scenę" a ta rura co niby na niej "tańczą" bardzo mi się przydała, Trzymając się niej, miałam równowagę, której mi zabrakło przez te związane ręce. 
Jak już ich położyłam kopnięciami to przejęłam ich spluwy. Mieli po dwie. Musiałam szubko ryzykować i strzelić w te węzły, które były dość dziwne. Kiedy strzeliłam poczułam jak kula leci nad moją głową. Miałam wielkie szczęście. Zaraz przyszły ich posiłki. Jakoś na początku dawałam sobie radę z doćwiczonymi sztukami walki, ale potem zrobiło ich się więcej, a niektórzy nawet do mnie strzelali. Pozbierałam magazynki ile tylko się dało. Na szczęście wszyscy mieli taki sam model pistoletu. Postanowiłam  uciec na zewnątrz. Udało mi się  wyjść bez szwanku. Schowałam się za samochodem. Zaczęłam się bronić się zdobytymi pistoletami. Niektóre magazynki miały nawet na full nabojów. Trafił mnie w lewe przed ramie. Po chwili jakiś inny trafił mnie w prawą łydkę. Szybko ścisnęłam rany. Stwierdziłam że i tak czy owak mogę zginąć. Więc ruszyłam w ich stronę, dwoma pistoletami. Podczas tego trafili mnie dziesięć centymetrów pod prawy łokieć. potem w lewe udo, w pierś, ramię i przeszło nawet gdzieś w okolice serca. Mi się udawało ich trafić tak że już nie wstali. 
Zauważyłam że Vickers stoi parę kroków dalej. Podeszłam do tego skurwysyna i przyłożyłam do czoła. Pn się zaśmiał. Ostatnimi siłami strzeliłam mu między oczy. Pierwszy raz zabiłam kogoś z tak zimną krwią. Straciłam przytomność. 

 

Znów miałam problemy z gifem. Ale jakiś jest =D 
Piszcie jak się podobało =D 
Pisałam ten i 12 w nocy, bo nie mogłam jakoś usnąć. No i tak macie dzisiaj dwa rozdziały :) 
Proszę o komentarze nawet anonimowe. 

Rozdział 12.

Kayla, Evelyn i Carly, mimo że nie wiedziałam skąd moją numer ana Hana, dzwoniły z gratulacjami. Więc umówiłam się z nimi. Spytałam się gdzie tu można znależć jakiś fajny lokal, gdzie można potańczyć i napić się czegoś. Powiedziały gdzie i tam poszłyśmy. Chciałam ze sobą wziąć Dre'a, i jego koleżankę Liu, ale nie chcieli. 
W tym lokalu dużo tańczyłyśmy. Okazało się że są tam bitwy taneczne. We cztery uczestniczyłyśmy i miałyśmy szacun u chińczyków, którzy tam byli. Nie chciałyśmy się upić jak jakieś żule, ale jakoś tak wyszło. Obudziłam się w swoim tymczasowym łóżku oczywiście z bólem głowy, jakiego już dawno nie miałam. Zobaczyłam pana Hana, uśmiechał się. Nie dziwię się mu. Nawaliłam się jak świnia. 
- Było aż tak żle? - spytałam ze wstydem. 
- Nie, nie było, poza tym że było głośno i wszystkie darłyście się : 
"Run and hide again
I want to wait this time
Don’t wonder why you cant clear this final sin
You know this story was over before it began
This is a battle you’re not going to win
Welcome the end ". 
Uśmiechną się szerzej . W tym momencie przyszedł Dre. 
- Łoł - powiedział i przy tym się zaśmiał. 
- Bardzo śmieszne  - uśmiechnęłam się złośliwie i schowałam głowę w poduszkę. Najlepsze było to, że od momentu kiedy już po wypiciu kilku kieliszków i po kilku razach uczestniczenia w bitwach tanecznych, nic nie pamiętam. 
Kiedy przeszło mi choć trochę spotkałam się z dziewczynami. One też to przeżywały. Poszłyśmy do kawiarni się ogarnąć. Tak się rozgadałyśmy że była już dwudziesta. Idąc, poczułam coś dziwnego i jakby usnęłam. Obudziłam się w furgonetce. Wydawało mi się już skąd ją znam. Widziałam że Kayla, Evelyn i Carly też są i jeszcze kilka innych dziewczyn. Kiedy stanęliśmy wszedli faceci. Było ich dwóch, w ostatniej chwili zorientowałam się że to są ci, co poprzednio mnie porwali i wykorzystali. Od razu przypomniały mi się te okropne chwile. A ci dwaj jak zwykle coś nam wstrzyknęli. 
Nie wiem kiedy się obudziłam, ile dni minęło, gdzie jestem. Scenariusz jak poprzedni. W końcu stanęliśmy. Otworzyli drzwi i czterech facetów nas wszystkich do jakiegoś lokalu prowadził. Wyglądał jak burdel. 
To był burdel. 
Wchodziliśmy od tyłu. Ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że na jednych z miejsc siedzi Sam i jego ojciec. Zdziwiło mnie to bo on nigdy do takich miejsc nie chodził i w ogóle nie lubił. On był nie zainteresowany , a jego ojciec wręcz przeciwnie. Długo ich nie obserwowałam, bo zabrali nas do jakiegoś pomieszczenia, gdzie był boss tego budynku. Od razu go poznałam. Nazwisko jego to Vickers. Gościowi pomogłam wsadzić do paki. Wtedy zrozumiałam, dlaczego spotkoła mnie to co mnie spotkało. To była jego zemsta. Wiedziałam też że nie jestem już w Chinach. 

 

 

No to jakoś poszło =D 
Piszta jak się podobało =D 
Jakoś oczy mnie od pisania nie bolą. To dobrze napiszę jeszcze jeden, może =D 
Zajebiste te gify. 

środa, 10 lipca 2013

Rozdział 11.

Nadszedł czas zawodów. No w prawdzie jeszcze trzy dni. Ćwiczyłam razem z Dre'm. Noga przestała mnie już dawno boleć, więc mogłam ćwiczyć. Przydały mi się dodatkowe lekcje. 
Dzień pan przed zawodami Han kazał nam się bić. Dre i ja. Niezbyt mi się to podobał ten pomysł. Czasami mam taką moc w nodze, że jak uderzę to potem ledwie kto wstaje. 
- Nie będę się z nim bić ! - krzyknęłam idąc za panem Hanem. 
- Nie dyskutuj - powiedział, stając. 
- Nie będę się z nim bić i koniec ! - krzyknęłam po raz drugi. 
- Właśnie ja też ! - dołączył się do dyskusji Dre - przecież to dziewczyna! 
- Nie widzę problemu - nadal spierał się z nami - a ty? przecież walczyłaś ze mną - skierował te słowa do mnie. 
- Ale z panem to inna sprawa, pan mnie uczy i w ogóle - mówiłam to już prawie ze zrezygnowaniem. 
- No ale! - ciągną Dre. 
- Ja się poddaję - powiedziałam - jak nigdy się nie poddaję w trudniejszych sytuacjach, tak przy takiej błahej muszę się poddać. 
- Ja chyba też nic nie wskóram. Poddaję się - powiedział ze zrezygnowaniem Dre. 
No to stanęliśmy w pozycjach bojowych. Zrobiliśmy gesty jak na zawodach i rozpoczęliśmy bitwę. Walka była bez sensu, bo znaliśmy każdy swój ruch. Jednak ja byłam sprytniejsza i skosiłam go, ale zaraz podałam mu rękę, wtedy zdobił on tak ż i ja leżałam na glebie obok niego. 
- Remis? - powiedział. 
- Remis - odpowiedziałam mu, a po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. Pan Han podał man rękę i oboje wstaliśmy. 
- Jesteście gotowi - powiedział. 
- Jak to my? - spytałam ze zdziwieniem. 
- Ciebie też zgłosiłem, moim zdaniem masz szansę na wysokie podium. 
- No ale jak to. Przecież nie masz żadnych moich dokumentów, ani nic. 
- Tamci jak powiedziałem kto ty jesteś, od razu cię skojarzyli z telewizji, wtedy w centrum handlowym i pozwolili ci startować. Uważają też że jesteś dobra. 
- Ej no ale nie było trzeba, nie chcę robić konkurencji Dre'owi, no.
- Będziecie jako drużyna przecież. 
Po tej rozmowie dziwnie się poczułam.  To Dre miał startować a nie ja. No ale nie było już odwrotu. 
Do zawodów ciężko trenowaliśmy z Dre'm. Kiedy nadszedł ten dzień miałam takiego stresa, że chyba byłam z niego zbudowana. Kiedy byliśmy w tak jakby przebieralni, pan Han wręczył nam stroje, takie jakie powinny być w walce Kung-Fu. Wkładając go, czułam się nie pewnie. Mieliśmy walczyć na zmianę. Ja szłam na pierwszy ogień. My mieliśmy białe stroje. Były drurzynie w czerwonych, zielonych i żółtych. Walczyłam z zielonym, jakoś poszło. Nadeszła pora na Dre.a. Trafił mu się żółtego. Potem ja. trafił mi się czerwony, trochę mnie poharatał. 
Po kilu pojedynkach, okazało się że jesteśmy w finale. Mimo wcześniejszych swoich obaw, byłam uradowana razem Dre'm. 
Dre wywalczył man finał  ana mnie padła żeby w nim walczyć, co mi się niezbyt podobało. 
Trafiłam na tego debila co pobił Dre'a. Ich Kung-Fu było bezlitosne. Pierwszą rundę wygrałam ja. I niestety tu zaczynało być pod górkę. Przylał mi zwykłym kopnięciem i dowalił kilkanaście razy z łokcia że prawie nogi nie czułam. Wygrał on. Ledwie wstałam. Sędzia spytał czy chce dalej walczyć,]. Oczywiście że chciałam mimo swojej nogi. Stałam głównie na jednej nodze. Rozpoczęłam trzecią i ostatnią rundę. Znów mi przyłożył, tak się uwziął że sędzia go musiał odciągnąć. Strasznie bolało, rąbną mnie w to samo miejsce co wcześniej. Wiedział ze będzie mnie boleć. Kiedy każdy już myślał ze nie wstanę, ja w ostatniej chwili podniosłam się na nie stłuczonej nodze, odepchnęłam się od podłoża i kopnęłam go tą samą nogą, robiąc obrót i lądując na plecach z małym bólem. On nie wstał, ja ledwie co ale jednak wstałam. 
Wygraliśmy. Mój przeciwnik wręczył mi puchar, a sędzia chciał bym coś powiedziała do mikrofonu. 
- Ja chciałam powiedzieć tylko, że to zasługa mojego trenera i Dre'a, mojego przyjaciela i że ta wygrana jest też ich - podskoczyłam do krawędzi areny i wyciągnęłam ręce do pana Hana i Dre'a. Kiedy weszli Razem odnieśliśmy puchar do góry. W tym momencie zorientowałam się że wszędzie są kamery i że całe zawody były na żywo puszczane w telewizji. 
Zchodząc z areny wszystkie drużyny zrobiły pokłon ten taki od Kung-Fu panu Han'owi, za to że udowodnił że zajebiście umie tę sztukę walki. 





No to jest. W końcu !!! 
Piszcie jak się podobało. 
Ale się namęczyłam. To chyba NAJDŁUŻSZY rozdział !!! 
Idę odpocząć, oczy mnie bolą. 
Może pojadę kupić rower. Jakby coś dam znać =D 

 

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 10.

Kiedy otworzyłam drzwi ja i Carly zobaczyłyśmy coś dziwnego. Pan Han był podpity. widać było po nim i po butelce w jego dłoni. Zdziwiłam się bo rozwala swój samochód, który miesiącami naprawiał. Od razu ruszyłam, żeby go powstrzymać w tej rozróbie. W podskokach na jednej nodze dotarłam do niego i kiedy miał po raz kolejny uderzyć w samochód, powstrzymałam go podnosząc swoje ręce i blokując jego. On jednak chciał zrobić to co zamierzał i zaczął się ze mną siłować. W tym czasie przyszedł Dre, popatrzył co my wyprawialiśmy a potem na Carly, ale jednak zaraz jego wzrok wrócił na nas. Stałam na jednej nodze ledwie trzymając równowagę. Długo tak nie postałam i upadłam i przy okazji syknęłam dość głośno z bólu. Carly podbiegła do mnie i pomogła mi wstać, a w tym czasie pan Han odrzucił swój zamiar i opuścił ręce. 
Stwierdziłam że powie nam o co chodzi następnego dnia. Niech najpierw wytrzeżwieje. W tym czasie Carly dała mi swój numer telefonu. Ucieszyłam się że w tym koszmarze chociaż poznam jakiś życzliwych ludzi. 
Dnia następnego pan Han opowiedział nam co się stało. 
Okazało się że spowodował niechcący wypadek samochodowy i w nim zginęła jego żona i dziecko. A wcześniejszego dnia była rocznica tego wydarzenia. Biedak. Obwinia siebie za całe to zdarzenie. Przy okazji  opatrzył mi ranę.
Dre i ja postanowiliśmy go zająć treningami i ćwiczeniami do zawodów. Mimo że noga mnie bolała  nie chciałam aby był sam. Miałabym wtedy poczucie winy lub wyrzuty sumienia. 



Przepraszam że takie krótkie, ale jakoś tak wyszło =D Chciałam szybko cokolwiek dla was napisać :) Cieszycie się ?? =D 

poniedziałek, 8 lipca 2013

Rozdział 9.

Leżenie mnie dobijało. Leżałam cały dzień, cały wieczór, a jak mi się usnęło to potem spać w nocy nie mogłam. I to też mnie dobijało. 
Któregoś dnia ruszyłam się w końcu z wyra. Nadal rana mnie bolała. Siadłam i przyglądałam się treningom Dre'a. Jednak nie zawsze bo po Han go gdzieś zabierał. Nie lubiłam zostawać sama, wtedy za dużo myślałam, i nad sobą się użalałam. Myślałam też o tym co się stało dotychczas. 
Pewnego dnia znów myślałam. I mimo że mnie noga jeszcze mnie bolała, zaczęłam tańczyć, taki smutny taniec. Co jakiś trudniejszy lub wymagający wysiłku krok, upadałam. Nie zważałam na to i tańczyłam dalej. I nie raz upadałam. Kiedy upadłam ostatni raz zaczął padać deszcz. Jeszcze bardziej się zdołowałam. Odwróciłam się i leżałam na plecach. Patrzyłam jak krople ulewnego deszczu spadają na mnie. Pomyślałam sobie wtedy, że jestem pasożytem, nad którym się każdy lituje. Miałam już dość i chciałam wrócić do domu, zobaczyć Rex'a i Richarda. Zaczęłam płakać. 
Moją załamkę przez chwilę oglądali pan Han i Dre, ale poszli żebym został sama. Pewnie myśleli że ich nie widzę. 
Na drugi dzień pan Han odwołał trening. Co mnie bardzo zdziwiło, bo do zawodów już tylko dwa tygodnie. Mnie zaś prosił żebym poszwędała się po mieście. Nawet chciał dać mi pieniądze, ale nie chciałam. I tak już dużo zrobił dal mnie. 
Chodząc tak po mieście, oczywiście nie obyło się bez kłopotów. 
Idąc widziałam jak jakiś facet, w ślepej uliczce, napada na jakąś dziewczynę. Oczywiście nie mogłam tak bezczynnie stać, jak inni. Gościu stał tyłem, więc podbiegłam po cichu i wzięłam ręką odciągnęłam go za szyję. Dziewczyna odsunęła się i patrzyła się tylko. Przyłożyłam mu z lewej pięści w jego twarz, a potem z prawego kolana podsunęłam się pod ścianę budynku. Z trudnością i bólem wyjęłam nóż z nogi. Podeszła do mnie ta dziewczyna. 
- Jezu - burknęła z przerażeniem. 
- Spoko to już dla mnie normalka - powiedziałam do niej żeby się uspokoiła. 
- Masz - zdjęła z siebie koszule i podała mi abym zacisnęła ranę. Na szczęście miała jeszcze na sobie jakiś top. 
- Dzięki - powiedziałam z wdzięcznością - Agnes jestem - dodałam po chwili, uśmiechając się - no, ręki ci nie podam, bo mam całą we krwi - zaśmiałam się po czym zaraz syknęłam z bólu. 
- Carly Shay - przedstawiła się nieznajoma. 
- Możesz pomóc mi wstać ? - spytałam, gdyż nie chciałam spędzić w tam tym ciemnym miejscu ani chwili dłużej. A poza tym trzeba było załatać moją dziurę w nodze. 
- A, o ... Oczywiście - powiedziała zmieszana Carly. Zaraz potem jakoś doczołgałyśmy się do domu pana Hana, gdzie chwilowo przebywała. Znów czekała na mnie leżanina. 


 

No to jak się podobało ??
Mam nadzieję ze nie za nudne.
Rozwala mi ten gif !!! hahahaha
Ale ja chcę więcej komentarzy no!!!!! mogą być anonimowe, ale mają być !!! Bo przestanę pisać ! 
No i dziękuję wiernym fanom, że czytają :) 

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 8.

Jednak nie mogłam się nad sobą rozczulać. Szybko wstałam, unikając cios jednego z nich. Nie mogłam się bić z moim Kung-Fu, tym co umiem, bo oni znali lepiej odemnie tę sztukę walki i przewidywali każdy mój ruch. Więc zaczęłam bronić się stylem ulicznym. Przyłożyłam z prawej potem z lewej pięści, co potem przyłożyłam temu drugiemu z kopa prosto w szczękę aż ugiął się z bólu. Nawet nie wiem który złapał za spluwę i zaczął strzelać. Szybko uciekłam i schowałam się za kolumną, ale jednak trafił mnie w lewe udo. Strasznie bolała. Wzięłam z nogawki moich dresów jakoś urwałam pasek i ścisnęłam ranę. 
Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam jak jeden idzie sobie spokojnie po torbę z wartościami, wyszłam zza kolumny, kierując w niego pistolet. 
- Nie radze - odezwał się drugi, wziął zakładnika. Dwunastoletnią dziewczynkę. Patrzyłam raz na dziewczynkę, raz na bandziora, który trzymał cenną dla niego torbę. Popatrzyłam na zmianę jeszcze kilka razy i opuściłam dłoń z bronią. Przecież nie będę ryzykować życia niewinnego dziecka. Poddałam się. Nie miałam wyboru. Kazali rzucić pistolet. Zrobiłam to. Kiedy już ten doszedł ze swoimi cennościami to ten drugi wypuścił dziewczynkę. Widząc jak biegnie przestraszona do swojej mamy, a jak obie popatrzyła na mnie, wiedziałam że dobrze zrobiłam. Wypuszczając ją, kazał mi iść za nim. Jeden był przede mną a drugi za mną. Idąc tak między młotem a kowadłem, zaryzykowałam i wyjęłam z pod bluzki pistolet, który przed tem tak jakby przymocowałam do stanika. 
Temu z przodu przywaliłam, a tego z tyłu przygwożdziłam do kolumny, dusząc go lewą ręką żeby się nie mógł poruszyć i przyłożyłam mu do głowy spluwę. Za chwilę przyjechała policja,karetka i Bóg wie co jeszcze, na szczęście bo mnie strasznie noga bolała. Nie wiem ile to kamer kręciło, ale wiem że było ich sporo. Nawet z helikoptera. Potam w każdych wiadomościach widziałam siebie
Ta noga mnie strasznie mnie bolała, ta chyba dlatego, że kula nie przeszła na wylot. Przynajmniej teraz nie wylądowałam w szpitalu. Mimo że chcieli mnie zabrać, nie chciałam.






 

Nie wiem dlaczego, ale te gify mi pasują, tan pierwszy do tego poddania się a ten drugi do tego ze nie chce do szpitala XD 
No ale piszcie swoje komentarze!!! Nawet anonimowe!!!

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 7.

Po naszym spektakularnym występie, ludzie dziękowali mi za zakończenie ich układu. Każdy chciał mnie poznać. Nie chciało mi się osobno mówić mojego imienia więc weszłam na jakiś stolik który był na korytarzu i zawrzeszczałam 
- Ludzie! Ludzie ! Jestem Agnes! - chór grupy z którą tańczyłam wniesło okrzyki jak "Juuhuu". Przy tym wyczynie wykonałam swój ulubiony gest czyli znak "victorii" widniejący z wyglądu moich dłoni, i ręce w górze. Zawsze go robiłam a szczególnie kiedy coś mi się udawało lub po prostu się cieszyłam.  
Zapisałam numery Kayli i Evelyn,  abyśmy byli w jakimkolwiek kontakcie, bo przecież nie miałam swojej komórki. 
Rozmawiając z dziewczynami, zauważyłam coś dziwnego. Dwóch facetów weszło do sklepu z biżuterią. Za niedługi czas przyszli kolejni, też dwóch. Zaczęłam coś podejrzewać. Dziwnie się zachowywali. Postanowiłam że to sprawdzę. Weszłam dyskretnie na górę, schowałam się za kolumnę tak, że widziałam wejście do tego sklepu. Widziałam też, jak kradną wartościowe rzeczy i pieniądze w dwóch torbach. Kiedy wyszedł jeden z nich, podeszłam po cichu, widząc że wystaje mu pistolet, dyskretnie go zabrałam i przywaliłam mu w kark lub raczej w potylicę, że stracił przytomność, co było moim celem. Aby nic nie zauważyli pozostali, szybko potaszczyłam go pod ścianę, tam gdzie nie było okien sklepy. Pistolet wzięłam schowałam za gumką moich dresów. Widząc że idzie następny zrobiłam to samo. 
Zaraz dwóch pozostałych wyszło. Jednak tu zaczynały się schody. 
Wzięłam spluwę i tego drugiego, drugi wyjęłam za spodni i pobiegłam do nich. 
- Stać! - krzyknęłam stanowczo, kierując lufy w ich strony. Stanęli, po tym jak strzeliłam w sufit, żeby wiedzieli że to na poważnie. Jednak na nie długo. Zaraz któryś zaczął strzelać w moją stronę, ale spudłował, trafił w kolumnę, która była obok mnie, schyliłam się szybko bo leciały jeszcze jakieś  odłamki. Szybko wstałam i ich skosiłam. Przewrócili się obaj, jeden z nich upuścił torbę więc kopnęłam żeby jej nie dosięgnął. Nie chcieli zostawiać cennego łupu, więc jeden z nich pilnował worka, a drugi zaczął mnie ze mną walczyć. 
Po kilku ciosach i jego i moich niespodziewanie kopną mnie tak że straciłam równowagę i znalazłam się na drugiej stronie barierki. Szybko złapałam się metalowej rurki. Wisiałam tak a tamci chcieli mnie zepchnąć. Szybko więc się rozhuśtałam i ich walnęłam. Sama jednak wylądowałam po drugiej stronie barierki, urażając się w moją, ledwie zagojoną ranę.


  


Jeeeee!!! Udało się !!! Śpiesząc się tak macie opowiadanie. Jak się uda to po południu lub wieczorem będzie ósmy. A teraz idę coś zjeść prze wyjazdem nad zalew z moją wierną kumpelą co się na mnie nie gniewa :) 
Papa!!!!!!!!