poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział 4.

Zauważyłam, że jakaś grupa debili bije chłopaka gdzieś w moim wieku. Ostatnimi siły poszłam do nich. Zdecydowałam że trzeba mu pomóc. Kiedy byłam już bliżej, widziałam że jest czarnoskóry i właśnie leży nieżle pobity. Kiedy jeden z nich, też gdzieś w moim wieku, chińczyk, chciał go kopnąć, wtedy podbiegłam powstrzymując  go swoją nogą. 
- Fajnie się bije słabszego? - spytałam złośliwie - ładnie to tak? - spytałam kolejny raz, odpychając jego nieudany cios. Czarnoskóry chłopiec był wykończony i brakowało mu tchu. Nagle zorientowałam się że muszę zrobić unik. Samymi unikami się broniłam, a oni bili sami siebie. W końcu niespodziewanie któryś uderzył  mnie mocno w brzuch. Ściskało mnie jak nigdy. Gdy tak jakiś zbir uderzył to tak nie bolało. Teraz ból był nadzwyczajny. Z trudem doczołgałam się na bok. Zauważyłam, że za sobą zostawiam ślady krwi. Ostatnimi siły widziałam jak cała grupa się przestraszyła. 
Straciłam przytomność. 
Obudziłam się wykończona w szpitali. Akurat  pielęgniarka coś grzebała koło mnie. Ledwie otworzyłam oczy, a już je zamknęłam. Byłam zmęczona i chciało mi się spać. 
Przebudziłam się w nocy. Na szpitalnym zegarze widniała pierwsza w nocy. Leżałam sama na sali. Potem nie mogłam zasnąć. Nie mogłam się przekręcić z boku na bok, bo czułam jeszcze ból w brzuchu i taki dyskomfort. Długo tak leżałam na tak zwanego "znaka" na łóżku, myśląc dosłownie o wszystkim, aż w końcu usnęłam. 
Rano, o dziesiątej, kiedy się obudziłam był lekarz i pielęgniarka. Byli chyba na obchodzie. On coś zapisywał na mojej karcie, ona zmieniała mi kroplówkę. 
- Dobrze że się pani obudziła - powiedział lekarz, gdy syknęłam, po tym jak pielęgniarka coś mi wstrzyknęła pod rznę z postrzału - nie mam pojęcia jak ktoś mógł wytrzymać bólu po postrzale i mocno stłuczonego barku i jeszcze się bić. 
- Wie pan, sama nie wiem. A właśnie, dlaczego mnie tak bolał brzuch, bo wie pan ja nie raz dostałam w brzuch i tak nie bolało. 
- Bo pani... Bo pani poroniła - widziałam jak trudno to było powiedzieć całkiem młodemu lekarzowi. - Jak to? Ja byłam w ciąży?! - wykrzyknęłam - to niemożliwe! 
- Tak była pani w ciąży, ku mojemu zdziwieniu w takim młodym wieku. 
- To niemożliwe - powiedziałam prawie szeptem. Byłam w szoku. Cała sytuacja w samochodzie z tymi zbirami nagle mi się przypomniała.  


  


Znów nie mogłam znależć odpowiedniego zdjęcia, no ale są. Zapraszam do komentowania, nawet tych co nie mają konta na googlach i są anonimowi. Tylko niech się podpisują jakoś. I bardzo dziękuję za 100 wejść na tego bloga!!! Dzięki wam piszę aż dwa =D DZIĘKUJĘ I KOCHAM WAS!!!

2 komentarze:

  1. No genialne opowiadanie! Kurcze, czekam na więcej! Świetne jest i podziwiam Agnes. Tyle biedaczka już przeżyła... A to z ciążą mnie po prostu powaliło. No, no... Czekam na więcej, naprawdę. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. super nastepne też będzie ciekawe prawda agi

    OdpowiedzUsuń