poniedziałek, 22 lipca 2013

Rozdział 18.

MUZYKA 

W Celi siedziałam, siedziałam, siedziałam i siedziałam. W prawdzie to tylko cztery dni, ale od tego nic nierobienia tak mi się dłużyło, już bzika dostawałam. Drugiego dnia mojej kary do celi przyszedł strażnik. Otworzył celę, co mnie zdziwiło. 
- O co chodzi? - spytałam. 
- Masz widzenie - odpowiedział.
- Ooo.. ktoś sobie o mnie przypomniał - zażartowałam. Facet zaprowadził mnie do sali widzeń. Okazało się że w odwiedziny przyszła Bella. 
- Bella! - prawie że krzyknęłam , przytuliłyśmy się, ale zaraz policjant, ten co nas pilnował, dał mi wyrażne znaki, że nie możemy tak robić. 
- Spoko, rozumiem - powiedziałam z zadrwieniem. Razem z Bellą trochę pogadałyśmy. Dowiedziałam się, że Richard ma szanse na przeżycie. Tonowy i gigantyczny kamień spadł mi z serca. Nie na darmo przynajmniej się nachlałam. Koledzy Mosera znali Bellę, więc mogli jej takie informacje przekazać. 
Po wizycie wróciłam do celi i całe resztę dnia się nudziłam. Jak kolejne dni. Niestety po czterech dniach mojej kary, siedziałam jeszcze tydzień. W tej celi to przynajmniej zegarek i kalendarz jest. 
Pewnego dnia siedzą w mojej celi pojawił się Christian. Tym razem nie skuł mnie. Zaprowadził mnie do jego gabinetu. Powiedział że jakiś kretyn , kiedy nikt nie widział , wziął ten motor co jechałam nim i spowodował wypadek. Jeszcze był pijany. A że mnie ostatnio widziano na tym pojezdzie to zostałam oskarżona. Wychodząc z tego dość nieprzyjemnego budynku, zobaczyłam Bellę. Nie wiem skąd wiedziała że wychodzę, ale nie pytałam. Od razu po przybyciu do domu wzięłam się za ogarnięcie siebie. Poszłam pod prysznic, porządny prysznic. Potem stwierdziłam że muszę ogolić nogi i pod pachami. Zrobiłam sobie lekki makijaż i poszłam do szpitala. Richard nadal się nie obudził. Zrobiło mi się go strasznie żal i chciało mi się płakać więc wyszłam. Na korytarzu minęłam się z jego lekarzem więc spytałam się niego o parę rzeczy. Powiedział mi że teraz jego stan się bardzo poprawił i że przeżyje. Ucieszyłam się. Kiedy wróciłam do domu włączyłam komputer,bo w telewizji nic ciekawego nie było. Weszłam na Facebook'a, nikogo nie było. Potem poczytałam strony które zawsze czytam i poszłam spać. 
Rano obudził mnie dzwonek do drzwi. Stockinger przyprowadził Rex'a. Zajmował się nim kiedy ja siedziałam w pace. Miał coś ważnego do zrobienia i zostawił mi go pod opieką. Stwierdziłam że tu jest jego dom i się nim zajmę dopóki Richard nie wyzdrowieje. 
Oboje z Rex'em przez ten czas dobrze się bawiliśmy. Byliśmy na chyba kilkaset spacerów. A  jak dokazywaliśmy na podwórzu to sąsiedzi patrzyli się na mnie jak na psychopatkę.





Jakieś to mi się nudne wydaje. No ale. 
Proszę o komenty jak zwykle. W końcu coś dodałam. 
Mam nadzieję że wyrobię się z rozdziałem na jutro =D

1 komentarz:

  1. Nudne? Nie żartuj! To zawsze jest ciekawe! Ja to kocham, Twoje opowiadanie to moje życie! ♥♥♥
    Cóż, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :)
    Świetnie, że Richard przeżyje. ♥

    OdpowiedzUsuń