Postanowiłam się dostać do tego szpitala. Kiedy już wiedziałam szybko wsiadłam na czyiś motor, bo akurat były kluczyki w stacyjce. Zawsze tam były jakieś pojazdy, bo to był park, ten sam co mnie porwali, ale zawsze tam tańczyliśmy bo nie mieliśmy kasy, aby wynająć jakąś, chociaż nie dużo halę czy coś.
Kiedy już w końcu dotarłam do tego szpitala i na odpowiedni oddział trochę czasu minęło. Od razu spytałam się Stockingera, kolegi Mosera, czy są jakieś wieści. Niestety trzeba było czekać. Zdziwił mnie widok kobiety, która denerwowała się jak ja. Okazało się że jest to dziewczyna Richarda. "No to dużo rzeczy mnie ominęło" - pomyślałam. Drugi wspólnik Mosera jadł. Odkąd pamiętał zawsze jak się denerwował, to jadł. Czasami nawet bardzo dużo.
Po jakiejś godzinie siedziałam na parapecie i jeszcze bardziej byłam zdenerwowana i spanikowana. Nareszcie przyszedł lekarz. Powiedział że operacja się udała, ale i tak nie wiadomo czy przeżyje. Jak stałam tak przed tym lekarzem, to potem jeszcze z dwadzieścia minut tak stałam, jak wryta. Strasznie się bałam. Stwierdziłam że usiądę na krzesłach które były na korytarzu. Zrobiło się także leżałam i usnęłam. Obudził mnie Stockinger.
- Coś z Richardem?! - nagle spytałam, krzycząc.
- Nie, na razie nic nie wiadomo. Ale ty idż do domu, bo wyglądasz jak siedem nieszczęść.
- Tak się czuję..No ale..
- Nie ma żadnego "ale". Idż do domu, wypocznij.
- No dobra - powiedziałam i skierowałam się do wyjścia. Idąc do domu, przeszłam koło baru, w którym zawsze przesiadywałam w takich chwilach, jak nie gorszych. Stanęłam przy furtce. To był porządny lokal. Popatrzyłam. Namyśliłam się i weszłam. Od razu szłam w stronę baru.
- Coś mocnego - powiedziałam jeszcze przed tym jak chciał mnie się spytać. Kiedy mi podał od razu poprosiłam o następny i następny. Nagle zobaczyłam jak do lokalu wchodzi Sam ze swoim kolesiem. "Jakaś klątwa czy co?" pomyślałam. Patrzył się na mnie z taką litością. Ale o tamtej pory nie zwracałam na niego uwagę, bo wszystkie myśli zajmował mi ten szpital i Richard.
Wyszłam z baru całkowicie pijana. Zatrzymał mnie jakiś policjant.
- Agnes Smith ?
- Taa A co? Napić się już nie można?
- Nie, nie oto chodzi. Pójdzie pani ze mną. Wytrzeżwieje w celi i wtedy porozmawiamy.
- Ale ja nic nie zrobiłam! - powiedziałam głosem, który się rozmazywał - No dobra niech ci będzie - i dałam ręce, aby mnie skuł . Miał już je nawet otwarte.
Oczywiście obudziłam się w celi z wielkim kacem. "Powinnam być teraz w domu i odchorowywać przed telewizorem" - pomyślałam. Poleżałam jeszcze kilka godzin i wszedł ten policjant zabierając mnie gdzieś.
No to kolejny rozdział za nami.
Oczywiście piszecie jak się podoba.
Jak się uda to napiszę 17 =D
Boże, jak ja to kocham... Czekam na więcej, bo nie wytrzymam, jak nie dowiem co będzie dalej. :D
OdpowiedzUsuńTo tak wciąga... <3
Super nuta <3