piątek, 5 lipca 2013

Rozdział 7.

Po naszym spektakularnym występie, ludzie dziękowali mi za zakończenie ich układu. Każdy chciał mnie poznać. Nie chciało mi się osobno mówić mojego imienia więc weszłam na jakiś stolik który był na korytarzu i zawrzeszczałam 
- Ludzie! Ludzie ! Jestem Agnes! - chór grupy z którą tańczyłam wniesło okrzyki jak "Juuhuu". Przy tym wyczynie wykonałam swój ulubiony gest czyli znak "victorii" widniejący z wyglądu moich dłoni, i ręce w górze. Zawsze go robiłam a szczególnie kiedy coś mi się udawało lub po prostu się cieszyłam.  
Zapisałam numery Kayli i Evelyn,  abyśmy byli w jakimkolwiek kontakcie, bo przecież nie miałam swojej komórki. 
Rozmawiając z dziewczynami, zauważyłam coś dziwnego. Dwóch facetów weszło do sklepu z biżuterią. Za niedługi czas przyszli kolejni, też dwóch. Zaczęłam coś podejrzewać. Dziwnie się zachowywali. Postanowiłam że to sprawdzę. Weszłam dyskretnie na górę, schowałam się za kolumnę tak, że widziałam wejście do tego sklepu. Widziałam też, jak kradną wartościowe rzeczy i pieniądze w dwóch torbach. Kiedy wyszedł jeden z nich, podeszłam po cichu, widząc że wystaje mu pistolet, dyskretnie go zabrałam i przywaliłam mu w kark lub raczej w potylicę, że stracił przytomność, co było moim celem. Aby nic nie zauważyli pozostali, szybko potaszczyłam go pod ścianę, tam gdzie nie było okien sklepy. Pistolet wzięłam schowałam za gumką moich dresów. Widząc że idzie następny zrobiłam to samo. 
Zaraz dwóch pozostałych wyszło. Jednak tu zaczynały się schody. 
Wzięłam spluwę i tego drugiego, drugi wyjęłam za spodni i pobiegłam do nich. 
- Stać! - krzyknęłam stanowczo, kierując lufy w ich strony. Stanęli, po tym jak strzeliłam w sufit, żeby wiedzieli że to na poważnie. Jednak na nie długo. Zaraz któryś zaczął strzelać w moją stronę, ale spudłował, trafił w kolumnę, która była obok mnie, schyliłam się szybko bo leciały jeszcze jakieś  odłamki. Szybko wstałam i ich skosiłam. Przewrócili się obaj, jeden z nich upuścił torbę więc kopnęłam żeby jej nie dosięgnął. Nie chcieli zostawiać cennego łupu, więc jeden z nich pilnował worka, a drugi zaczął mnie ze mną walczyć. 
Po kilku ciosach i jego i moich niespodziewanie kopną mnie tak że straciłam równowagę i znalazłam się na drugiej stronie barierki. Szybko złapałam się metalowej rurki. Wisiałam tak a tamci chcieli mnie zepchnąć. Szybko więc się rozhuśtałam i ich walnęłam. Sama jednak wylądowałam po drugiej stronie barierki, urażając się w moją, ledwie zagojoną ranę.


  


Jeeeee!!! Udało się !!! Śpiesząc się tak macie opowiadanie. Jak się uda to po południu lub wieczorem będzie ósmy. A teraz idę coś zjeść prze wyjazdem nad zalew z moją wierną kumpelą co się na mnie nie gniewa :) 
Papa!!!!!!!!

2 komentarze:

  1. To miłego wypoczynku! :)
    Co do rozdziału - wiadomo. BOSKI <3
    Czekam na więcej i mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział.
    To jest tak ciekawe, że mogłabym czytać bez przerwy! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny.A niby dlaczego miała bym się na ciebie gniewać ?

    OdpowiedzUsuń